About sweet chestnuts, chocolate and birthday party for Henri Toulouse Lautrec

above / powyżej: CHOCOLATE SWEET CHESTNUT TART FOR TOULOUSE-LAUTREC / CZEKOLADOWO-KASZTANOWA TARTA DLA TOULOUSE-LAUTREC’A BY CUISINE AND ART


pl

Henri Toulouse-Lautrec “The Flower Seller” / “Kwiaciarka” 1894; from/z: wikiart.org

Cakes, birthday cakes, flowers. Oops, the flowers are already sold! All of them! It means plenty of guests are coming for Henri Toulouse-Lautrec’s Birthday Party! There is something for everyone – Ralph Fleck with his cream cakes and a cheesecake! Jeff Koons as always in full swing – pink and shiny – “Cake” with a rose – Henri will be touched! And we will get fat!

TortenstŸck 2/VII (SchwarzwŠlder) 1993 …l/P. 50 x 60 cm
Ralph Fleck, Piece Of Cake 2/VII (Schwarzwäld Cake), 1993; from/z: www.ralphfleck.de
Ralph Flecke Torte SahneTortenstck8_XII_98
Ralph Fleck, Piece Of Cake 8/XII (Cheesecake), 1998; from/z: www.ralphfleck.de
Jeff Koons Cake
Jeff Koons, Cake / Ciasto, 1995-1997, from/z: www.jeffkoons.com

I have been learning for years how to prepare them, as I have written here before. Handling them is still not my favorite thing to do, but I have to say, that now I know perfectly how! First of all keep children as far away as possible, because everything is hot, very hot to be honest with you, and every paw will be burned! You need to act quickly, when sweet chestnuts burn the fingers they are the easiest to be peeled. Mean, aren’t they? Small nasty little bastards, that’s all! Anyway, I do it as fast as possible. Afterwards everything is easy peasy. I finally chop them in a food processor, I dry them, I grind them and I dry and I grind once again to obtain flour. Sometimes I do not grind, but just freeze the finely chopped sweet chestnuts. And do you know what? They are still not my favorite things to eat! After all that hassle! But they exist, I have them – organic and for free – and they are very rich in vitamins (especially vitamin C), minerals, antioxidants and fiber. Thanks to them I can enjoy The Best Chocolate Tart Ever, which will play the role of The Birthday Cake for Henri this year. In short – it is worth it! It is worth having burn paws! This cake, this tart, this delicacy has become my Culinary Heaven. My Revelation. Constant Surprise. World Champion. Gluten Free Masterpiece (which significantly expands the group of potential eaters too). And last but not least – it is 3 desserts in 1! Really! Gobbled hot is like a delicate, fluffy chocolate mousse on a crunchy base. Eaten the next day (if it would still be there the next day…) is like a crazy mad heavenly chocolate cheesecake. Yes, like a cheesecake – nothing else describes its texture better than cheesecake (don’t ask me why). And frozen is also amazing – like the softest chocolate parfait! How good is that – just perfect for a celebration of Henri’s birthday! 

CHOCOLATE SWEET CHESTNUT TART FOR TOULOUSE-LAUTREC

BASE

160 g wholemeal flour
80 g potato starch (you can use corn starch too)
80 g sugar
160 g butter
pinch of salt

CHOCOLATE SWEET CHESTNUT FILLING

100 g sweet chestnut flour
125 ml milk
200 ml cream
80-100 ml water
pinch of salt
2 tbsp cocoa powder
50 ml strong coffee (espresso or instant coffee made of 2 tsp) to intensify the chocolate flavour

100 g dark chocolate
125 g butter

3 egg yolks
150 g sugar or 3 big tbsp honey

3 egg whites

Knead the dough from all the ingredients for the base. Roll it very thinly on a pre-floured surface. Place it in a 24 cm springform cake tin (I put in just on the base, not on the sides). Bake it for 15 minutes in a preheated oven at 180°C.

Whisk the sweet chestnut flour, milk and cream together until completely combined. Pour it into a pan and cook it gently on a low heat until thickened, whisking continuously.

Finally chop the chocolate, put it into a heat-proof bowl, add chopped butter. Put the bowl on the top of a pan with boiling water in it on a low heat. Melt the chocolate with butter, whisking non-stop.

In a separate bowl whisk egg whites until soft peaks form.

In another bowl whisk egg yolks with sugar or honey. Mix it with the sweet chestnut mixture and the melted chocolate / butter mixture. Add the whipped egg whites very gently – spoon by spoon, slowly stirring from bottom to top with long spoon movements. This method prevents the mixture loosing air and will create a fluffy cake.

Pour the mixture on the pre-baked pastry. Put it into 180°C oven for 30 min and not a minute longer. Yes, the cake will be wobbly in the middle, but it is fine, it will set while cooling (if you do not eat it when warm of course). Switch off the oven and open it, not allowing the cake to bake any longer (because if so – it will be too dry and too dense).

Eat it directly from the oven as a hot mousse on a crunchy base.
Eat it cold the next day as a chocolate “cheese”cake (with no cheese).
Freeze any remaining piece and rediscover it later as a heavenly parfait.

You can add some whipped cream or mascarpone to break the depth of the chocolate flavor. I didn’t, but on my photo you can see a beautiful small white shape (plus some pecans) – this is a ceramic meringue made by the great French ceramicist Gisèle Garric about whom I have written before on the Cuisine And Art fb page.

I’m going to Henri Toulouse-Lautrec’s birthday party. Good company and a wealth of flavours – what more could you want?



JADALNE KASZTANY, CZEKOLADA I TOULOUSE-LAUTREC URODZINOWY

Ciasta, torty, kwiaty. Ups, kwiaty już wyprzedane! Wszystkie! Dobrze, że Henri zdążył przynajmniej kwiaciarkę nam przedstawić! Widać goście tłumnie na urodzinową balangę Toulouse-Lautrec’a się wybierają! W słodkościach nic tylko wybierać – Ralph Fleck z tortami z kremem oraz sernikiem, Jeff Koons jak zawsze pełną parą, imprezowo – różowo i błyszcząco – tort z różą – Henryk będzie wzruszony, utuczymy się wszyscy!

TortenstŸck 7/XII (Himbeersahne) 1998 …l/P. 50 x 60 cm
Ralph Fleck, Piece Of Cake 7/XII (Raspberry And Cream Cake), 1998; from/z: www.ralphfleck.de

W międzyczasie sprawdzam czy bydlaki ugotowały się. „Bydlaki” mówię o nich z czułością, bo w końcu nie ma żadnego powodu by źle myśleć lub źle traktować jadalne kasztany.

Moja z nimi historia z całą pewnością by nigdy się nawet nie zaczęła, gdyby nie natura zbieracza, która w moim przypadku jest wyjątkowo silna. Silniejsza nawet niż brak miłości kubków smakowych do tychże kasztanów. Naprawdę mogłabym bez nich żyć i nie tęskniłabym nawet za nimi! (To jest tak było do teraz, do czasu „magicznej” tarty czekoladowej.) Ale jak idę na spacer i pod nogami pojawia mi się kolczasty dywan z gigantycznych kasztanów, to muszę je zebrać. Po prostu muszę, bo żadne jedzenie nie może się przecież zmarnować.

Lata całe uczyłam się jak je traktować, o czym pisałam już rok temu tutaj. Obchodzenie się z nimi nie należy wciąż do moich ulubionych, choć nie powiem, wiem już doskonale co z nimi czynić! Przede wszystkim trzymać dzieci (kolejny powód do radości z braku posiadania własnych) jak najdalej, bo wszystko jest gorące i każde łapki poparzone zostaną! Działać trzeba szybko, właśnie wtedy kiedy parzą palce – kasztany są najłatwiejsze do obierania. Wredne prawda? Paskudy jedne! No bydlaki! W każdym razie tak działam – szybko i na gorąco. Potem to już wszystko idzie jak z płatka. Rozdrabniam je w robocie kuchennym, suszę, mielę, suszę i mielę na mąkę. Niekiedy nie mielę, ale rozdrobnione mrożę. I bez względu na to wszystko – nadal nie są moim ulubionym pokarmem! Ale są, darmowe, bio, z mnóstwem różnych dobroci (witamin – szczególnie witaminy C, minerałów, przeciwutleniaczy i są bogatym źródłem błonnika). Dzięki nim też mogę rozkoszować się najlepszą na świecie tartą czekoladową, która w tym roku odgrywa rolę urodzinowego tortu dla Henryka. Czyli jednym słowem – warto. Warto parzyć łapki! To ciasto, ta tarta, stała się moim kulinarnym rajem. Objawieniem. Zaskoczeniem za każdym razem. Mistrzostwem świata. W dodatku bezglutenowym, co poszerza znacznie grono potencjalnych zjadaczy. I jest 3 deserami w 1! Naprawdę! Pożerana na gorąco jest delikatnym, puszystym musem czekoladowym na kruchym spodzie. Dnia następnego (jeśli tegoż doczeka!) jest obłędnym czekoladowym sernikiem. Tak, sernikiem właśnie, bo nic innego bardziej nie przypomina. Genialna jest również mrożona! Jak najdelikatniejsze czekoladowe parfait! Jakaż ona jest dobra, w sam raz na świętowanie z Henrykiem!

CZEKOLADOWO-KASZTANOWA TARTA DLA TOULOUSE-LAUTREC’A

BAZA

160 g mąki pełnoziarnistej
80 g mąki ziemniaczanej
80 g cukru
160 g masła
szczypta soli

MASA CZEKOLADOWO-KASZTANOWA

100 g mąki z kasztanów jadalnych
125 ml mleka
200 ml śmietanki
80-100 ml wody
szczypta soli
2 łyżki kakao
50 ml bardzo mocnej kawy (espresso lub z 2 łyżeczek dobrej rozpuszczalnej), by wzmocnić smak czekolady

100 g ciemnej czekolady
125 g masła

3 żółtka
150 g cukru lub 3 czubate łyżki miodu

3 białka

Zagnieć ciasto ze wszystkich składników. Cienko rozwałkuj. Wyłóż ciastem dno tortownicy (tym razem nie robię boków ciasta). Piecz 15 minut w rozgrzanym do 180°C piekarniku.

Do mąki kasztanowej dodaj powoli mleko i śmietankę, dokładnie mieszając, by nie powstały grudki. Przelej masę do garnuszka i podgrzewaj na małym ogniu, aż zacznie gęstnieć. Dodawaj powoli wodę, kakao, sól i kawę do uzyskania masy o konsystencji gęstego budyniu.

Podziel czekoladę na kawałki i wsyp do miski razem z masłem. Postaw miskę na garnku z gotującą się wodą i stop składniki, delikatnie mieszając.

Ubij białka.

W osobnej misce ubij żółtka z cukrem lub miodem. Wymieszaj z budyniem kasztanowym i stopioną czekoladą z masłem. Bardzo delikatnie dodaj ubite białka – łyżka po łyżce, powoli mieszając od dołu do góry długimi ruchami łyżki – to metoda, dzięki której białka nie tracą powietrza, a masa czekoladowo-kasztanowa będzie puszysta.

Przełóż masę na podpieczony spód i włóż do ciągle rozgrzanego do 180°C piekarnika na 30 minut. Ciasto będzie nieco „galaretowate” po środku, ale nie piecz ani minuty dłużej. Wyłącz piekarnik i otwórz, by tarta nie piekła się dłużej, bo będzie potem za sucha i zbyt zwarta.

Jedz na ciepło jak gorący mus na kruchym cienkim spodzie.
Jedz na drugi dzień jak czekoladowy sernik.
Zamróź kawałek i odkryj go po jakimś czasie jako niebiańskie
parfait.

Możesz podawać z ubitą śmietaną lub mascarpone, żeby złamać niesamowicie głęboki czekoladowy smak. Ja nie dodałam, choć na zdjęciu widać piękną białą formę – to ceramiczna maleńka beza mojej ulubionej Gisele Garric, o której już pisałam.

Idę na bal urodzinowy Henryka. Doborowe towarzystwo i bogactwo smaków – czegóż chcieć więcej?

eng

 

About Toulouse-Lautrec’s chocolate mayonnaise

above / powyżej: HENRI TOULOUSE-LAUTREC by Maurice Guilber


pl

Yes. You’ve read it well – chocolate mayonnaise. M A Y O N N A I S E. Sounds disgusting doesn’t it? How you could even think about chocolate and mayonnaise together? HOW?!

I have no clue how, but the idea came from Henri Toulouse-Lautrec. Looking at this great photo of him from Arcachon it even doesn’t surprise me. Totally Henri, that’s it!

And I can’t show you any photo of a chocolate, mayonnaise, anything with chocolate or even an empty plate with chocolate remains. I’m surrounded by piles of snotty tissues, fresh tissues, jars of different honey, lemons, oranges, kiwis, juicer, garlic, garlic press, half-emptied cups of tea, glasses of water, some tablets, drops and books. Many books, which I have no energy to read. So you have to be gentle with me and understand that the photo of Henri naked in the summer should be enough to illustrate his sense of madness, crazyness and simple joy of life. Here you have the original recipe, so you can enjoy it on Valentine’s Day or any other day of the year.

And remember – Chocolate Mayonnaise means no more no less than CHOCOLATE MOUSSE. The name now surprises us, but perhaps then it didn’t? They say that Henri was the father of chocolate mousse, so yes, he could name it what he wanted!

CHOCOLATE MAYONNAISE (original recipe by Toulouse-Lautec, Joyant)

“In a saucepan put four bars of chocolate with very little water and let them melt on a very gentle fire. Add four large spoons of granulated sugar, 230g of good butter, four yolks of eggs and mix carefully.

Let it cool and you will have a smooth paste. Beat the whites of eggs to a snow and mix them, while stirring, into the paste.”

The Editor’s note: “A variation on mousse. 250g semi-sweet chocolate, 4 heaping tbs sugar.”

tl-the-kiss-1892
Toulouse-Lautrec The Kiss / Pocałunek, 1892

P.S. And here you have my own recipe for “Chocolat Mousse Hard To Believe“, which is made with “aquafaba” (water from chickpeas).



TOULOUSE-LAUTREC I MAJONEZ CZEKOLADOWY

Tak! Dobrze czytasz! Majonez C Z E K O L A D O W Y. Brzmi wyjątkowo ohydnie. Obrzydliwie. Obleśnie. Brzmi najbardziej fatalnie jak tylko może. Brzmi tak, jak ja się obecnie czuję, obłożona stosami zasmarkanych chusteczek, stosami świeżych chusteczek, otoczona słoikami miodów, cytrynami, pomarańczami, owocami kiwi, wyciskarką do cytrusów, wyciskarką do czosnku, czosnkiem, filiżankami i kubkami niedopitych herbat, szklankami na wpół pustymi / na wpół pełnymi wody oraz książkami. Mnóstwem książek, na które nawet nie mam ochoty spojrzeć. Nie mam więc i ochoty na gotowanie, fotografowanie, a wśród zdjęć żadnego nie ma z czekoladą, z majonezem, z pustym nawet ufajtanym czekoladą talerzem. W bibliotece zdjęć zero. O wybaczenie proszę, tym razem zdjęcie Henryka w pełnej krasie musi wystarczyć! Jego energia, Jego kreatywność i ponoć wymyślony przez Niego MUS CZEKOLADOWY, jakbyśmy go dzisiaj nazwali. Miał więc Henryk, jako Wynalazca, prawo do nazwania deseru jakkolwiek chciał, nawet majonezem!

Tak więc na jutro, na Walentynki (których ja nigdy nie obchodziłam i nadal nie obchodzę, ale może Ty obchodzisz) przepis w sam raz, bo jakże urocze jest podanie Ukochanemu lub Ukochanej MAJONEZU CZEKOLADOWEGO…? A jeśli nie na jutro, to na każdy inny dzień roku!

MAJONEZ CZEKOLADOWY (przepis oryginalny – Toulouse-Lautrec, Joyant)

“W garnuszku, na bardzo małym ogniu, stop 4 tabliczki czekolady. Dodaj 4 łyżki cukru, 250 g masła, 4 żółtka i wymieszaj dokładnie. Ostudź. Ubij białka na sztywno i wmieszaj powoli do czekoladowej masy.

Nota od Wydawcy: „250g czekolady mlecznej, 4 łyżki cukru.

P.S. A tutaj mój przepis na “Czekoladowy Mus Niemożliwości“, zrobiony z “aquafabą” –  wodą z puszki po ciecierzycy!

eng

 

About Wayne Thiebaud, Serafin, chocolate mousse and L.’s birthday

above / powyżej: WAYNE THIEBAUD “CHOCOLATE CAKE / TORT CZEKOLADOWY” 1971


pl

My dear friend L. used to receive every birthday morning chocolates from D. Pure small pleasures whilst still in bed. Every year. Every morning. Waiting for. And enjoying with.

With your D., with J. and with Mr Thiebaud we wish you the best chocolates in the whole universe!!!! Not those terrible posh ones with tobacco-bacon flavours! HAPPY BIRTHDAY TO YOU – L.!!!

serafin-39-nr2www
Serafin 2015, double exposed self-portrait / autoportret

Since 2002 on every B’day I make a selfportrait. No, not a bloody selfie! I hate that word. Selfie is soooo flat. It is so quick and without any soul. Selportrait has its own tradition, depth and ideas. It takes time. As a photographer I started with an “old-style” (read: the best one) camera, developing the film myself and working in a dark-room. I used to make my own pin-hole camera and enjoy the magic of photography. Today I work mostly with a digital camera, but still I have the biggest respect for the Old Classic Photography – Magic is Magic. Full stop.

The same magic I would like to give to you – L. Not only today. But always. With small food pleasures too. The strangest recipe I ever heard of and I ever made. And it really really works! Is here for you (unfortunatelly from hundreds of kilometers away):

CHOCOLATE MOUSSE HARD TO BELIEVE

– “aquafaba” – water from chickpeas (yes, the water you always pour into the sink, when you use chikpeas!)
– 1 bar of good quality dark chocolate
– honey or brown sugar to taste
– teaspoon or two of espresso
– pinch of sea salt

Melt chocolate over a water bath. Leave to cool. Whisk well the aquafaba until fluffy, white and shiny. Slowly add the honey or sugar and a pinch of salt. Whisk until firm (turn the bowl upside down as when making meringues). Drizzle chocolate into the foam, mix it very very gently. Slowly add espresso coffee. Pour into small glasses and chill for a few hours. And do not worry – nobody will notice any chickpea flavour!



WAYNE THIEBAUD, SERAFIN, MUS CZEKOLADOWY I URODZINY L.

Moja droga przyjaciółka L. w każde urodziny zwykła była otrzymywać od ukochanego D. czekoladki prosto do łóżka. Bez zbędnego wstawania. Prosto ze snu wyciągnięta. Zawsze czekała. I czekać będzie. Nieustająco. Rozkoszując się.

W dzisiejszym dniu wraz z D., J. oraz Szanownym Panem Thiebaud życzymy najlepszych czekoladek we wszechświecie!!! Byleby to nie były wymyślne tabakowo-bekonowe świństwa, którymi nas kiedyś uraczyłaś! Były to pierwsze (i mam nadzieję, że ostatnie!) wyplute przez mnie czekoladki! Wolałabym już masę czekolado-podobną, z którą w końcu dzieciństwo przeżyłam (fakt, że w stanie pogrubionym).

Od 2002 roku w każde własne urodziny robię autoportret. Nie żaden bzdurny płytki selfie! Nie żaden obleśny współczesny półprodukt masowy! Autoportret tradycyjny, który wymaga nie tylko czasu, ale i myśli. Umysłu, natchnienia, skupienia. Wtedy pracowałam z tradycyjnymi filmami, wywołując je w czeluściach najczarniejszych i robiąc odbitki w ciemni, w którą zamieniała się tymczasowo mini-łazienka lub kąt przyjaciółki piwniczny. Bo fotografia tradycyjna to Magia. Koniec i kropka! I choć zamieniłam tradycyjny aparat, choć zamieniłam własnoręcznie zrobioną kamerę otworkową na cyfrową lustrzankę – jestem wierna tradycji i czas wraz z koncepcją są dla mnie najważniejszymi składnikami zdjęć.

Magii doszukuję się nie tylko w fotografii. Szukam jej w świecie podwodnym. I dodaję ją w kuchennych przestworzach. Z najlepszymi więc urodzinowymi życzeniami dla L. przepis, który jest czymś, co dotychczas w gotowaniu zaskoczyło mnie najbardziej. Jest czymś, w co nie wierzyłam (a uwierzyłam).

CZEKOLADOWY MUS NIEMOŻLIWOŚCI
– „aquafaba” – woda z ugotowanej ciecierzycy (Tak, tak! Ta woda, którą wylewasz do zlewu, kiedy używasz ciecierzycy!)
– tabliczka ciemnej czekolady bardzo dobrej jakości
– miód lub ciemny cukier do smaku
– łyżeczka lub dwie kawy espresso
– szczypta morskiej soli

Roztopić czekoladę w misce nad gotującą się wodą. Odstawić do wystygnięcia. Ubić pianę z „aquafaba” w ten sam sposób jak ubija się pianę z białek (tak, również należy na samym końcu odwrócić miskę do góry nogami!). Dodać miód lub cukier do smaku oraz szczyptę soli. Bardzo powoli wlewać roztopioną czekoladę, delikatnie mieszając masę szpatułką (baaaaaardzo delikatnie, żeby pęcherzyki powietrza nie uległy zniszczeniu!). Na końcu wlać powolutku kawę, łącząc ją z masą. Posmakować. W razie potrzeby dosłodzić. Przełożyć do małych filiżanek, miseczek czy kieliszków. Odstawić do lodówki na minimum kilka godzin. I nie martwić się – nikt nie poczuje żadnego smaku ciecierzycy!

eng