About onion and garlic soup, mountains and Damien Hirst

above / powyżej: DAMIEN HIRST “AND THEN THERE WERE FOUR A FAMOUS MUSKETEER” 2002, *limited edition of / edycja limitowana 2000, photo from / foto z www.mutualart.com


pl

What does Damien Hirst have in common with onion and garlic soup and mountains? Onions of course, onions! Two thousand to be precise.

When travelling by car, many times I press the “info” button on the sat nav screen and I observe at what altitude I am. One place is lower. Another is higher. It is something to do during my trips around the Midi-Pyrénées. That’s why I know that I live at 500m above sea level. Or something like that. Far, far too low for following this recipe.

ONION AND GARLIC SOUP
by Toulouse-Lautrec and Maurice Joyant, “The Art of Cuisine”

“In a large earthenware soup pot put about eight pounds of good butter and brown a good dozen large onions chopped fine and as many cloves of garlic.

Stir continuously with a wooden spoon while adding as much good wheat flour as the butter can absorb.

Salt and pepper strongly; continue to work this mixture as long as possible since it must become a paste. Turn this paste into a pot or into a tinned box with a tight cover and let it get cold.

With this preparation one can, in the high mountains, make about thirty soups, allowing a large spoon of the mixture per hunter.

Pour the spoonfuls into a marmite in which there is boiling water from the glaciers or from the snow; let it boil a few minutes, then soak the bread, previously toasted in front of the fire.

This soup is made to carry when hunters keep to the mountains for a fortnight or so, and in the evening to fortify people in a state of exhaustion, who are no longer hungry but only thirsty, and who sleep out of doors at altitudes of three thousand meters.”

THREE THOUSAND he said! Bloody THREE! And I’m only at 500 metres! Worse, I can’t even see anything 3000 high around me! OK, let’s say that 500 metres is fine. Glaciers? Snow? Nope. The coldest place is a freezer, but being a big one it allows me (I suppose) to say that it is ok. Is it? And I’m not a hunter but when there is hunting season here I can hear shots all day long and I avoid walking into the forest in fear of being mistaken for a deer or a wild boar.

Even in my circumstances I decided that I could make this soup. And I made it, eating so quickly that there was no time to make a picture (no proof then I’m afraid).

P.S. Last month Damien Hirst opened his new restaurant “Pharmacy 2” in south London with chef and restaurateur Mark Hix.

hirst-pharmacy-restaurant-2
Pharmacy 2 from www.pharmacyrestaurant.com

P.S. 2. In 2013 I painted “This is not for Mr Hirst”.

serafin-this-is-not-for-mr-
Serafin 2013, This is not for Mr Hirst, acrylic on canvas


ZUPA CEBULOWO-CZOSNKOWA, DAMIEN HIRST I GÓRY

Co ma wspólnego Damien Hirst z zupą cebulowo-czosnkową i górami? Cebule oczywiście, cebule! Dwa tysiące*, żeby być precyzyjnym.

Podróżując autem wynajduję różnego typu atrakcje, by droga szybciej mijała. Jedną z nich jest obserwowanie na jakiej wysokości nad poziomem morza się w danym momencie znajduję. Zgaduj zgadula z współtowarzyszami podróży. Tu niżej. Tam wyżej. Dzięki niewielkiemu przyciskowi „info” nawigacji satelitarnej wiem więc dokładnie, iż mieszkam 500 m.n.p.m. Mniej więcej, zależy w którym pomieszczeniu przebywam. W każdym razie jest to za nisko, o wiele za nisko, bym mogła ugotować zupę cebulowo-czosnkową według przepisu Toulouse-Lautrec’a:

ZUPA CEBULOWO-CZOSNKOWA
Toulouse-Lautrec i Maurice Joyant „The Art of Cuisine”
(w wolnym tłumaczeniu własnym)

“W dużym glinianym garnku na zupę umieścić około ośmiu funtów dobrego masła i zbrązowić dobry tuzin drobno posiekanych dużych cebul i tyle samo ząbków czosnku. Mieszać nieustająco drewnianą łyżką, dodając tyle mąki pszennej ile wchłonie masło. Posolić i popieprzyć. Cały czas mieszać do uzyskania gęstej pasty. Gdy pasta będzie gotowa przełożyć ją do pojemniczka lub puszki, zamknąć szczelnie i poczekać do ostygnięcia.

Wysoko hen w górach z takiej puszki można przygotować około 30 porcji dla zgłodniałych myśliwych, po sporej chochli dla każdego. Wystarczy włożyć kilka łyżek wcześniej przygotowanej pasty do gotującej się wody (z lodowca lub rozpuszczonego śniegu), pogotować kilka minut i zanurzyć wcześniej przypieczony nad ogniem chleb.

Ta zupa dodaje sił wycieńczonym myśliwym, którzy już nawet nie są głodni, lecz jedynie spragnieni. Którzy od dwóch tygodni śpią na dworze w wysokich górach, trzy tysiące metrów nad poziomem morza.”

TRZY TYSIĄCE?! Przeklęte TRZY! Przebywam/ mieszkam/znajduję się na jedynie 500 metrach! Gorzej, nie mogę nawet dostrzec żadnego trzytysięcznika! Dobrze, może więc jednak 500 metrów wystarczy? Wystarczy! Lodowce? Śnieg? Nic z tego! Aktualnie najzimniejszym miejscem w okolicy jest zamrażarka, ale ponieważ jest bardzo duża to może jednak wystarczy? Przyznaję się też od razu – żaden ze mnie myśliwy! Ale podczas sezonu myśliwskiego myśliwymi otoczona jestem tak szczelnie, że boję się wychodzić do lasu, by nie zostać pomyloną z jeleniem lub dzikiem… W tych więc okolicznościach doszłam do wniosku, że zupę ugotować mogę. Ba, nawet powinnam. I wzmocnić siły.

Strawa okazała się tak dobra, że zniknęła szybciej niż zrobiłam zdjęcia. Brak więc dowodów, iż w ogóle istniała 😉

P.S. Damien Hirst oraz szef i restaurator Mark Hix otworzyli w ostatnim miesiącu w południowym Londynie restaurację “Pharmacy 2”.
P.S.2. W 2013 namalowałam obraz “This is not for Mr Hirst” /”To nie jest dla Pana Hirst’a/.

eng