About sleeping on the floor, luxury and New Year

above / powyżej: on the right of the photo / po prawej stronie zdjęcia -TOULOUSE-LAUTREC “LA CHARETTE ANGLAISE / CARRIAGE WITH DOG” lithograph / litografia, 1897; photo / foto by Cuisine And Art 2014


pl

Being on a trip means sleeping in different houses, homes, flats, apartments and beds. This time however I’m sleeping almost on the floor. To be exact, on an inflatable mattress with holes, which I have to pump up every half hour or so. At the beginning of the night I try to do it, but after a few times I just sleep on an uninflatable mattress skin, under a mink duvet! And above my head, hanging on the wall, there is an original lithograph by Toulouse-Lautrec!!! What luxury!!!

HAPPY  NEW  YEAR  TO ALL OF YOU!!! ENOJOY EVERY MINUTE OF YOUR LIVES!!!



O SPANIU NA PODŁODZE, LUKSUSACH I NOWYM ROKU

Łóżko jedno, drugie, dziesiąte. Żadne moje. Mieszkanie piętnaste, dom trzeci. Nie moje. Spanie pod kocem, pod pierzyną lub bez. Na sienniku, ziarnku grochu, ogromnym łożu lub dziurawym dmuchanym materacu, ale pod narzutą z norek i najprawdziwszym Toulouse-Lautrec’iem na ścianie (dzisiaj)! Zadziwiające różnorodności tego świata. Magiczne niekiedy sny. Orły nocne na środku skrzyżowań zaśnieżonych. Korytarze dworców i lotnisk. Kilometry połykane wręcz.

Dziękuje wszystkim moim gospodarzom za tak ciepłe przyjęcia mojej osoby, za karmienie mnie i pojenie! Szczęśliwego Nowego Roku!

eng

 

About happiness and wishes

above / powyżej: by SERAFIN for CUISINE AND ART

pl

This is a real story, it happened to me few weeks ago. I was there, I saw her and I heard her. She gave me a great moment of happiness and I hope she will enjoy her Christmas and New Year! All the best to all of you! Enjoy every minute of your life! Calm down and observe the world! Don’t rush! Breathe!



O BYCIU SZCZĘŚLIWYM I ŻYCZENIACH

Oto prawdziwa historia, która przytrafiła mi się kilka tygodni temu na jednym z lotnisk Królowej.

Zgodnie z własną tradycją, raz do roku udaję się do jednego z fast food’ów (tym razem do przybytku Króla), by cierpieć i upewnić się, że nieustająco nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. A lotnisko to świetne wręcz miejsce do wszelkich wybryków natury człowieczej. To miejsce idealne, wycinające z kontekstu żywoty przylatujących i odlatujących, którzy nagle przestają mieć wpływ na cokolwiek. Są najzwyczajniej uziemieni.

Usiadłam na krzesełku prawie barowym i wbiłam zęby w krwawe mięsiwo, lub coś co mięsiwo przypominało. Obserwowałam ludzi, udających się z lewa na prawo i z prawa na lewo, siedzących, stojących, kupujących, dzwoniących, piszących, jedzących i robiących te wszystkie inne rzeczy, które na lotniskach się robi. Zawsze zastanawiam się dokąd oni zmierzają. I nagle, zupełnie nieoczekiwanie, w me myśli wtargnął śpiew. „Don’t worry, I’m happy” – usłyszałam. Damski głos zmienił tekst z piosenki, gdzie nakaz „Nie martw się, bądź szczęśliwy”, został zastąpiony prostym stwierdzeniem „Nie martw się, jestem szczęśliwa”. Dama o srebrnych włosach nuciła radośnie, sprzątając stoliki, usuwając resztki zimnych tłustych frytek i wycierając kałuże słabej lurowatej kawy. W szarym garniturku poprawiała papierowe korony, kuszące dziatki do przybycia właśnie tutaj. Po jej akcencie poznałam, że pochodzi z południowej krainy. Z krainy słońca, plaż i błękitu nieba. I swoją radością życia zaraziła mnie od razu! Wizyta w fast food’owym przybytku przeobraziła się w magiczne, mistyczne prawie, przeżycie. Bo przecież nie chodzi o to, co robimy, czym się zajmujemy, ale o to czy jesteśmy szczęśliwi, czy to daje nam frajdę.

Najlepszości w Nowym Roku! Uważności! Zatrzymania się, choćby na chwilę, i głębokiego oddechu! Słońca i radości życzę!

eng