Wczorajsze szaleństwa Balu Urodzinowego Henryka niestety zaliczyć trzeba już do przeszłości. Dziś Krajobraz Post Imprezowy wygląda tak i ktoś to musi posprzątać!
P.S. More about Daniel Spoerri and remains here. / Więcej o resztkach i wyjątkowym Danielu Spoerri’m tutaj.
above / powyżej: TABERNA TIRSO DE MOLINA Madrid, Lucia & Angel Cabanas; photo by Cuisine And Art 2017
Most of the last year I’ve spent in airports, in a few airports to be exact, on the way to them, or on the way from them. Hours and hours, days and days I was waiting for one plane and then another. No, I do not work at any airport, at least not yet. I do not work for any airline, at least not yet. And unfortunately I’m not even a traveller as you would think of one. No, they were just trips from A to B, sometimes to C or D, but short repetitive flights with long hours of waiting, for something (who knows for what?). This long year I spent mostly surrounded by people from the age group 80+, which sometimes was funny, but mostly quite bizarre and new to me. There was no time for cooking, writing, taking photos or even thinking about cooking (many of my new friends 80+ can eat only blended food which is not the most beautiful food I’ve found for a still life in photos).
However, today I found the perfect time to write about one Toulouse-Lautrec recipe from the series I call “Don’t try this at home!”.
The recipe is called “Catalan salad”, but I have no idea why. Catalonia is my most beloved place on Earth (I wrote two posts dedicated to Catalonia: “About artichokes and Catalonia” and “About black squid ink burger with wild asparagus, Andy Warhol and Claes Oldenburg”) and I really can’t imagine any Catalan preparing something like this. Nor even thinking about eating it. But it starts quite normally with some cooked potatoes, chestnut, celeriac and beetroot. After, there are some walnuts and apples, which still I can understand. But the addition of endive (Belgian endive to be precise), makes me wonder if Henri decided to empty his pantry that day. Maybe it was as simple as that, because at the end there are some ….. bananas (Yes, bananas!) to add.
– “And a dolphin!” – added my Better-Half from the depths of somewhere in the house.
And he had a point, because one of “The Art Of Cuisine” recipes includes a porpoise, stewed fillets of it. Poor baby, because now two of the species – the Vaquita and the Yangze Finless Porpoise – are on the WWF list of critically endangered species! But obviously in Henri’s time it was a popular dish in rich families.
Let’s come back to bananas, because this is not the end of this very peculiar “Catalan salad”. Gruyère cheese is needed, salt, pepper and vinegar. And last but not least … mayonnaise! Yeah! You’ve read it well – M A Y O N N A I S E! With bananas!!! What could possibly go wrong? Bon appétit!
CATALAN SALAD (original recipe by Toulouse-Lautrec & Joyant)
“For six people prepare: Two hundred grams of cooked potatoes, two hundred grams of cooked chestnuts, one hundred grams of cooked red beets. Add fifty grams of shelled walnuts, one hundred grams of sweet apples, two hundred grams of raw Belgian endive, two bananas* cut in rounds, fifty grams of shredded Gruyère cheese. Put all these quantities into a salad bowl. Let the whole steep in good vinegar with salt and pepper for an hour. Make a good mayonnaise and mix everything together.”
*In the editor’s notes in the English version of the book (the original one was in French) bananas were omitted.
P.S. You have another choice – go to Madrid to Taberna Tirso De Molina (Plaza Tirso De Molina, Lavapiés, Madrid, ES) to see some beautiful Toulouse-Lautrec’s by Lucia and Angel Cabanas and enjoy some great food and drink! That way you will be 100% sure that, no endangered species are eaten by you and that your stomach will survive. Wait, this last one I can’t promise you – it would depend on quantities of wine too ;-).
Taberna Tirso De Molina Madrid, Lucia & Angel Cabanas
Taberna Tirso De Molina Madrid, Lucia & Angel Cabanas
Taberna Tirso De Molina Madrid, Lucia & Angel Cabanas
Taberna Tirso De Molina Madrid, Lucia & Angel Cabanas
O JEDNEJ SAŁATCE, DWÓCH BANANACH I MORŚWINIE
Ostatni rok spędziłam w większości czasu na lotniskach, na kilku lotniskach, by być dokładniejszą. W drodze na nie lub z nich. Godziny dłużyły się w oczekiwaniu na kolejny (i kolejny) samolot. Nie, nie pracuję ani na żadnym lotnisku ani dla żadnych linii lotniczych. Przynajmniej jeszcze nie. I trudno byłoby nazwać mnie globtroterem, choć mogłoby się tak z pozoru wydawać. Ot, życie mnie dopadło i przemieszczałam się po prostu z punktu A do B, a czasem C lub D. Ten długi rok był pełen dziwów i nowości. Nagle zaczęłam bardzo zaniżać grupę wiekową, w której sie znalazłam. Otaczający mnie ludzi to osiemdziesiąt plus, poczułam się z moimi czterdzieści plus jak szczeniak po prostu. Nie było więc czasu na gotowanie, pisanie czy fotografowanie. Zresztą bądźmy szczerzy – przecierane zupki nie są najbardziej atrakcyjnym tematem do zdjęć.
Aż tu dzisiaj, prawie zupełnie przypadkowo, natknęłam się na przepis Toulouse-Lautrec’a, który zaliczam do tych „Omijaj z daleka!”. Nie będzie więc zdjęć dania, ale przepis w wersji oryginalnej owszem, będzie, bo przecież jednak może ktoś będzie chciał zaryzykować. Może wielbiciel podwyższonego poziomu adrenaliny poczuje chętkę na gotowanie? A może ciężarna jakaś po prostu poczuje miętę do właśnie takich mieszanek? Może.
Pamiętacie przepisy z kategorii “Ciekawostki”? Starożytna Receptura, Święty Na Grillu, Wiewiórki? Ten przepis najprawdopodobniej nie zostanie w niej umieszczony, choć mógłby, oj mógłby! Nazywa się „Katalońska sałatka”, choć nie mam bladego pojęcia dlaczego. Wiecie, że miłością ogromną darzę Katalonię (pisałam o niej tutaj i tutaj) i śmiem twierdzić, żaden Katalończyk nie byłby tak szalony, żeby wymyśleć przepis na taką sałatkę, a już z całą pewnością żaden nie odważyłby się jej zjeść.
Owszem, zaczyna się zwyczajnie. Gotowane ziemniaki, słodkie kasztany, seler i buraki. Potem orzechy i jabłka, które zawsze świetnie się czują ze sobą. Potem cykoria, przy której miałam wrażenie, że Henryk po prostu postanowił zużyć, co miał pod ręką, postanowił opróżnić spiżarnię calusieńką. Musiało tak być, nie widzę innej opcji, ponieważ na końcu dodaje się … banany. Tak, banany!
Delfina? Może i nie delfina, ale blisko, bo w jeden z przepisów “The Art Of Cuisine” jest na duszone filety z … morświna! Tak, w czasach Henryka widocznie był to przysmak dla bogatych. W naszych czasach dwa gatunki są na liście WWF krytycznie zagrożonych 😦
Ale powróćmy do nieszczęsnych bananów, bo to nie koniec przecież. Ser Gruyere, sól, pieprz, ocet. I ostatni, ale nie mniej ważny od innych składników – majonez! Tak! M A J O N E Z! Z bananami! Czy coś może się tutaj nie udać? Smacznego!
„Dla 6 osób przygotuj 200g ugotowanych ziemniaków, 200g ugotowanych słodkich kasztanów, 100g ugotowanego selera, 100g ugotowanych buraków. Dodaj 100g łuskanych orzechów włoskich, 100g słodkich jabłek, 200g cykorii, 2 pokrojone w krążki banany* i 50g startego sera Gruyère. Posól, popieprz, dodaj ocet. Odstaw na godzinę. Zrób dobry majonez. Wymieszaj.”
* W angielskiej wersji książki (oryginalna jest po francusku) w nocie od Wydawcy banany zostały pominięte.
P.S. Jest jeszcze inna opcja niż przygotowywanie i spożywanie “Katalońskiej sałatki”, uff! Można polecieć do Madrytu, udać się do Taberna Tirso De Molina (Plaza Tirso De Molina, Lavapiés), żeby podziwiać malowane kafle z dziełami Toulouse-Latrec’a, wykonanymi przez Lucię i Angela Cabanas, zjeść coś dobrego i napić się wina. Przynajmniej można być wtedy pewnym, że ani krytycznie zagrożone gatunki zwierząt nie zostaną skonsumowane na kolację, ani żołądek nie ucierpi (no chyba że od ilości wypitego w nadmiarze wina).
above / powyżej: CHAIM SOUTINE “STILL LIFE WITH HERRINGS / MARTWA NATURA ZE ŚLEDZIAMI” (c./ok. 1916)
You would think that today is such an easy day to write a post. It is very probable that in the country you are now it is Fat Tuesday today. Mardi Gras. Pancake Day. So I could write a lovely post about pancakes, put the photo of The Most Beautiful Pancake made by Polish artist Anna Królikiewicz and it would be done, as I did a few years ago (here).
But the situation is not such an easy task. As you know I’m Polish and as I wrote before we celebrate Fat Thursday (not Tue), when we eat doughnuts (not pancakes)! Our Fat Thursday was last week, so I put a painting of doughnuts by Ralph Goings titled “Chocolate on the top” on my fb page, I found one shop with terrible doughnuts and I ate X number of them (I was dreaming about being in Poland that day, but I wasn’t.).
But this is not the end of the story, not at all! Today in Poland we have ….. Herring Day (“Śledzik”)…. Yes, herring!!!!!!!! We eat them, drinking vodka, and we go to parties. But you can drink a Chianti, as below. This is our Polish celebration of the last day of carnival!
Soutine “Herrings And A Bottle Of Chianti / Śledzie i butelka Chianti” (c./ok. 1917)
I hope you can still follow me, can you? Fat Day – fat herrings. Sweet – savoury. Thu – Tue. Now you can perfectly understand my pain connected with writing today’s post… You get it now! Finally I waded through it somehow and it is thanks to … Henri Toulouse-Lautrec! Good Old Henri helps me even with bloody smelly herrings (which I adore anyway!). And I invited along side him Mister Chaim Soutine. Ladies and Gentelmen! Sisters and Brothers! Here you have in all their glory – amazing herrings, beautiful, proud and tasty!
HERRINGS WITH ONIONS (original recipe by Toulouse-Lautrec, Joyant)
“Have some white salt herrings from Boulogne-sur-Mer, preferably herrings with soft roes. Desalt them well.
Brown some chopped onions in a pot with one part butter, one part oil. In a separate pan brown the herrings in oil.
Next put them to simmer for a good half hour to an hour in a covered pot with the onions; add a nut of butter, a trace of salt, and some pepper.”
The Editor’s note: “Desalt by soaking in water 24 hrs. Use 2 onions, 1 Tbs. oil, 1 Tbs. butter for each pound (about 1/2 kg) herring. Finish with 1 Tbs. butter per pound (about 1/2 kg fish).”
Soutine “Still Life With Herrings And Onions / Martwa natura ze śledziami i cebulami”
SOUTINE, TOULOUSE-LAUTREC ZE ŚLEDZIAMI ORAZ DZIEŃ NALEŚNIKA
Można byłoby sobie wyobrazić, iż napisanie kilku zdań o Dniu Dzisiejszym jest niezmiernie łatwe. Można byłoby. Można byłoby nawet rozpisywać się o śledziach, o ostatnich baletach, czy być może o przygotowaniach do postu. Gdyby ten blog był jedynie po polsku, pewno by tak było właśnie. Ale że Cuisine And Art nie zna granic, to sprawa bardzo się komplikuje i może być wyjątkowo myląca.
Sytuację w Polsce mamy klarowną – Tłusty Czwartek był, pączków miliony zjedzone, a na fb’owej stronie Ralph Goings z pączkami wyjątkowo dorodnie wyglądał. Dziś Śledzik – też wiadomo, jazda ostrzejsza (tylko dla tych, którzy osiemnaście lat skończyli).
Nie samą jedną Polską człowiek żyje, choćby wielu tak sobie życzyło. W Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii i wielu innych krajach nikt o żadnym innym tłustym dniu niż dzisiejszy wtorek nie słyszał – Mardi Gras w całej krasie, Fat Tuesday czy Dzień Naleśnika (tak, naleśnika!).
O naleśnikach pisałam już dawno temu tutaj, przedstawiając Najpiękniejszy Naleśnik Tego Świata, wykreowany przez Annę Królikiewicz. Możesz więc i obejrzeć, i przeczytac, możesz zabrać się za eksperymenty kolorystyczne i jeść naleśniki z czymkolwiek sobie zamarzysz. Naleśników temat na dzień dzisiejszy uznaję więc za zamknięty. Uff.
Z całej tej zawieruchy międzynarodowej na szczęście ratuje mnie Toulouse-Lautrec! Dobry stary Henryk w towarzystwie obłędnego wręcz Soutine’a – śledzie w całej swojej krasie, pełne uroku, typowego smrodku, rozpływające się w ustach. Śledzie takie, za jakimi tęsknię, gdy mnie w Polsce nie ma. Śledzie takie, które szczęśliwie kupić mogę a to w rosyjskim sklepie, a to polskim lub arabskim. Śledzie, o których śnię po prostu…
ŚLEDZIE Z CEBULĄ (przepis oryginalny – Toulouse-Lautrec, Joyant)
„Zaopatrz się w białe solone śledzie z Boulogne-sur-Mer, najlepiej takie z miękkimi delikatnymi mleczami. Wymocz je porządnie w wodzie, by odsolić.
Podsmaż posiekaną cebulę na maśle i oleju (tyle samo masła co oleju). Na osobnej patelni podsmaż śledzie na oleju.
Następnie duś pod przykrywką razem z cebulami przez dobrą godzinę; dodaj trochę masła, posól, popieprz.”
Nota Wydawcy: ”Odsól śledzie, mocząc je w wodzie przez 24 godziny. Użyj 2 cebul, 1 łyżki oleju, 1 łyżki masła na każdy funt (ok. ½ kg) śledzi. Na sam koniec dodaj po 1 łyżce masła na funt (ok. ½ kg) ryb.”
Oczywiście nie bądźmy drobiazgowi! Śledzie nie muszą być z Boulogne-sur-Mer i mogą już być przygotowane wcześniej, że nie trzeba ich odsalać. Trzeba ułatwiać sobie życie i iść się bawić!
The decision to leave the country where you were born and grew up entails acceptance of the fact of being an Outsider (a Stranger) always. An Outsider in a new country. An Outsider in your motherland, which is now “only” a place of birth. Usually being an Outsider isn’t negative and it doesn’t cause a sea of tears, or even a river. But sometimes, especially close to a birthday, there is some kind of sadness inside, some type of alienation, lack of belonging. Being an Outsider means also constantly searching for something, constantly trying to find THERE.
TAKE ME THERE. THERE DOES NOT EXIST. THERE IS NOWHERE. SOMEWHERE. ANYWHERE. THERE IS USPIAM.
A year ago I landed on The Other Side Of The World in search of my own paradise and I discovered that “Plus ça change plus ç’est la même chose” (The more things change the more they stay the same). I created the photographic series “USPIAM”, which comes from latin and means “somewhere, anywhere”.
This year I decided to celebrate my birthday, focusing on the bright side of being an Outsider and I created The Outsider Cheesecake, The Uspiam Cheesecake, The Sweet Potato Cheesecake with its amazing orange color derived from sweet potatoes. The Never-Photographed Cake to be honest. But I managed to do a sketch, using the Monge Method of projections.
During my studies at the Academy of Fine Arts we had a whole year long of descriptive geometry, which we – future artists – couldn’t understand at all, most of us. We struggled a lot with pain and anger, not being capable of understanding the whole mystery of descriptive geometry and failing one exam after another. I was no better than the rest, but my honour was saved by a Frenchman – Monsieur Gaspar Monge who discovered a method to describe ANY object.
What I remember is to draw a view from above and a side view or a cross section view. The actual method is far more complicated of course! But for my needs, sketching food when I design it, my adopted method is enough and I always think about Mr Monge. Here you have then The Sweet Potato Cheesecake – above and side views inspired by the Monge Method.
Sweet Potato Cheesecake – views / Sernik Ze Słodkich Ziemniaków – widoki by Serafin 2017
SWEET POTATO CHEESCAKE inspired by USPIAM (bySerafin)
Blitz the digestive biscuits, add freshly grated ginger and melted butter. Tip everything into the tin, press it evenly into the bottom and sides of the form. Put into the preheated oven (180C) for 10 min.
FILLING: – 300g mashed sweet potatoes (you can boil them or roast them with skin, just pricked with a fork) – 50g cream cheese – 100g fructose (or 120g sugar) – 1 lemon (juice and zest) – 2 eggs – 1/2 tbsp of soya sauce
Mixed everything in the food processor. Pour on the pre-baked digestive base. Put into the oven, reduce temperature to 170C. Bake 45-60 min, checking after 30 min. The cheesecake should be a little “wobbly” in the centre, then, switch off the oven and let it cool. Place into a fridge overnight (I know, it is almost impossible to wait so long, but…. After one night it will be even better!).
O OBCYM, USPIAM I SERNIKU ZE SŁODKICH ZIEMNIAKÓW
Decyzja o opuszczeniu kraju, w którym się urodziło i wychowało, wiąże się z zaakceptowaniem tego, iż już zawsze będzie się Obcym. Obcym w kraju, który się na nowy dom wybrało. Obcym we własnej ojczyźnie, z której się już “jedynie” pochodzi. Zazwyczaj bycie Obcym nie wiąże się z negatywnymi emocjami czy morzem wylanych łez, niekiedy jednak, zwłaszcza w okolicach urodzin, ta łza jedna czy druga uroniona zostaje z poczucia tegoż wyobcowania, braku przynależności, wykorzenienia w mniejszym lub większym stopniu. Bycie Obcym wiąże się również z poszukiwaniem, z odwieczną ciągotą, tęsknotą za TAM. TAM będzie lepiej. TAM będzie raj. TAM. GDZIEŚ. GDZIEKOLWIEK.
Rok temu wylądowałam na Drugim Końcu Świata, by odkryć, iż “Plus ça change plus ç’est la même chose”, czyli “Im więcej się zmienia, tym bardziej pozostaje tym samym”. Stworzyłam fotograficzną serię “USPIAM”, co oznacza w języku łacińskim GDZIEŚ/WSZĘDZIE/NIGDZIE/GDZIEKOLWIEK/TAM.
ZABIERZ MNIE TAM. TAM NIE ISTNIEJE. TAM JEST NIGDZIE. GDZIEŚ. GDZIEKOLWIEK. TAM ZNACZY USPIAM.
Świat Obcego. Innego. Skądś.
W tym roku postanowiłam połączyć USPIAM ze zbliżającymi się urodzinami, które stają się niczym więcej jak pretekstem do upieczenia ulubionego przeze mnie ciasta – sernika. Sernika jednak Innego. Obcego. Sernika-USPIAM, którego zdjęcie nie powstało. Powstał jednak szkic (powyżej).
Szkic, będący pozostałością po trudach studiowania geometrii wykreślnej na pierwszym roku Akademii Sztuk Pięknych jakieś dwadzieścia lat temu. Z przedmiotu wyjątkowo mało rozumianego przez przyszłych artystów, zapamiętałam (i to niedokładnie) tak zwane “rzuty Monge’a” [morza], nie ze względu na brzmienie, lecz na ich przydatność w życiu codziennym. Rzut z góry i rzut z boku (albo przekrój?!) wystarczy, by przestawić KAŻDY przedmiot. Oczywiście to ogromne uproszczenie, w dodatku zaadoptowane przeze mnie na potrzeby własne! Genialna prostota, która przydaje się również w kuchni. Kolejne zeszyty, w których notuję pomysły kucharskie, pełne są prostych rysunków, w których gdzieś kryją się ślady Monge’a. Można więc mój rysunek swobodnie nazwać “Widoki Sernika Ze Słodkich Ziemniaków, zainspirowane rzutami Monge’a”.
SERNIK ZE SŁODKICH ZIEMNIAKÓW, zainpirowany USPIAM (bySerafin)
FOREMKA DO PIECZENIA: okrągła, 18cm
BAZA: – 130 g ciasteczek digestive – świeży imbir (mniej więcej centymetrowy kawałek) – 60 g stopionego masła
Zmiksuj ciasteczka w robocie kuchennym, dodaj starty korzeń imbiru i masło, dobrze wymieszaj. Wyłóż do foremki i ubij jednolicie, nie zapominając o bokach, a przynajmniej ich kawałku (1 cm wysokości). Wstaw do piekarnika nagrzanego do 180°C na 10 min.
MASA: – 300 g purée ze słodkich ziemniaków (ugotowanych lub upieczonych ze skórką, nakłutych widelcem przed włożeniem do piekarnika) – 50 g kremowego serka – 100 g fruktozy (lub 120 g cukru) – 1 cytryna (sok i starta skórka) – 2 jajka – 1/2 łyżki sosu sojowego
Zmiksuj składniki dokładnie. Wlej na podpieczoną wcześniej bazę. Wstaw do piekarnika, obniż temperaturę do 170C. Piecz 45-60 min, sprawdzając po pół godzinie. Sernik powinien nieco trząść się w samym centrum, wtedy piekarnik wyłącz i poczekaj do ostudzenia. Ciasto wstaw do lodówki na noc, mimo ogromnej, gigantycznej, największej na świecie pokusy zjedzenia go od razu i to w całości! Poczekaj, błagam!
Now I’ve just bought The Book. Martín Caparrós’s “HUNGER”, first published in 2014 and afterwards translated from Spanish (Caparrós is an Argentinian writer and journalist) to different lanugages. Mine is a Polish edition, 716 pages. Apparently Faber&Faber will publish “Hunger” in English in the middle of 2017. You have then time to prepare yourself, you will need it. This book is not an easy one, it is full of numbers and statistics, history and facts, but mixed with personal stories of people who Caparrós met and he wanted others to hear to their stories.
Martín Caparrós “Głód” (Hunger)
“Each day around the world 25,000 men, women and children die of hunger or malnutrition. Never in the entire history of humanity has any plague, epidemic or war taken such a toll. And yet there is no lack of food: our planet is groaning under the weight of its overproduction and trade continues apace. How can this paradox be investigated and presented without degenerating into a mere list of statistics?
This is the question Martin Caparrós tries to answer by meeting the hungry, but also the rich, squandering resources through over-eating. Their stories are here, told with perceptiveness and empathy by the author. Tirelessly delving into the mechanics of a system that deprives some people of this vital procedure, eating, while others die of consuming with excess, this book gives a thoughtful insight into world hunger and its related issues, from Niger to Bangladesh, from the Sudan to Madagascar, from the USA to Argentina, from India to Spain. An uncompromising and essential overview of the situation.” (by Publisher, from from: www.alternatives-humanitaires.org)
This is probably the most important book for me. I always was interested in the Human and World Condition, expressing myself through my art. In 2013 I started the on-going project “REMAINS”.
“Food is essential for every life . It is one of the basic needs , like breathing. In today’s busy world its value in highly developed countries is undervalued. Food has become a matter of course. Rapid consumption. Around us in the world are about 870 million people who suffer from hunger.
The empty plate reinforces the importance of the topic which then changes the subject to that of society. The human condition.”
REMAINS deals with not only the stories associated with the ritual of eating, but with stories about life and people,their emotions and feelings. Their experience. WHAT THEY HAVE. AND WHAT IS MISSING.” (from www.byserafin.com)
Teraz kupiłam Książkę. Tak, Książkę przez duże K, argentyńskiego pisarza i dziennikarza Martín’a Caparrós’a – „GŁÓD”, po raz pierwszy opublikowaną w 2014 roku po hiszpańsku. Moja jest po polsku, 716 trudnych jakby nie było stron. Stron, zawierających wiele liczb, dat, statystyki, historię, fakty, ale też (co dla mnie najważniejsze) osobiste historie ludzi, z którymi spotkał się Caparrós i których wysłuchał. GŁÓD powinien przeczytać każdy, kto czytać umie, a temu, który nie potrafi, niech przeczyta sąsiad, przyjaciel, rodzic. I tenże GŁÓD w połowie 2017 ma być w końcu opublikowany po angielsku przez dom wydawniczy Faber&Faber.
Caparrós dokonał rzeczy niemożliwej. Napisał o głodzie WSZYSTKO. Nie zmienił świata, ale otworzył oczy tym, którzy Jego dzieło przeczytali. A czytając, zapłonęli wstydem lub zamilkli jak ja. Bo jak można zareagować na wiadomość, iż każdego dnia 25 tysięcy osób, mężczyzn, kobiet i dzieci, umiera z głodu lub niedożywienia, a w tym samym czasie każdego dnia wyrzucamy tony jedzenia, kupując go za dużo lub produkując za wiele? Jak jest to możliwe????!!!!!
W roku 2013, czyli rok przed pierwszym wydaniem “Głodu”, rozpoczęłam fotograficzny projekt “RESZTKI” (zupełnie nie związany z Cuisine And Art), który jest projektem otwartym, czyli nie posiada daty kończącej. Fotografuję puste talerze, a raczej to, co na nich pozostało. Ślad po osobie, po chwili, po momencie, gdy odbywała się konsumpcja, spożywanie, delektowanie się, pożeranie czy też po prostu zapychanie żołądka.
„Żywność jest symboliczna dla każdego życia. Jest jedną z podstawowych czynności, tak jak oddychanie. Niestety w dzisiejszym zabieganym świecie jej wartość w krajach wysoko rozwiniętych jest zaniżona. Jedzenie stało się czymś oczywistym. Szybką konsumpcją. Obok nas na całym świecie jest około 870 milionów ludzi, którzy cierpią z powodu głodu. Pusty talerz wzmacnia ważność tematu, który staje się nie tyle tematem artystycznym co społecznym.
RESZTKI traktują nie tylko o historiach, związanych z rytuałem jedzenia. Są historią o życiu, o ludziach, ich emocjach i uczuciach. Są doświadczeniem. Tego co jest. I tego czego BRAK.”
above / powyżej: MARK ROTHKO “NO. 37/NO. 19 SLATE BLUE AND BROWN ON PLUM” 1958 from the / z MOMA collection (www.moma.org)
In September 1903 Markus Yakovlevich Rotkovich came into this world. 55 years later, in November, the same man, butnow known as Mark Rothko – a famous American painter of Russian Jewish descent – gave a speech designed to discuss art as a trade, in which he outlined his own Recipe For A Work Of Art. A Formula with all ingredients:
MARK ROTHKO FORMULA FOR A WORK OF ART
1. There must be a clear preoccupation with death—intimations of mortality… Tragic art, romantic art, etc., deals with the knowledge of death.
2. Sensuality. Our basis of being concrete about the world. It is a lustful relationship to things that exist.
3. Tension. Either conflict or curbed desire.
4. Irony. This is a modern ingredient—the self-effacement and examination by which a man for an instant can go on to something else.
5. Wit and play… for the human element.
6. The ephemeral and chance… for the human element.
7. Hope. 10% to make the tragic concept more endurable.
I measure these ingredients very carefully when I paint a picture. It is always the form that follows these elements and the picture results from the proportions of these elements. – he said.
In April 2016 my plum tree is blossoming beautifuly. My freezer is full of frozen and pitted plums from last autumn. Already having Mark Rothko’s No.37/No.19 in my head I decided to use these goods, being inspired by one of Henri Toulouse-Lautrec’s recipes. It would be perfect for my friend A.’s birthday today, I was thinking. “Dear A., enjoy your day and the rest of your life!”
PLUMS WITH RUM (inspired by Toulouse-Lautrec and Maurice Joyant)
– plums (pitted and frozen) – white rum
Heat the oven to 180-200°C. Place frozen plums on the baking tray. Bake about 15 minutes until soft and some juices run off. Pour on some rum and bake 5-10 minutes more. Eat warm or cold, with yoghurt or without. Sprinkle with plum blossom (these flowers not only look amazing but they are edible too!).
Perhaps you don’t want to have a dessert? Perhaps you don’t have a sweet tooth? Perhaps. Who knows. In this case place some frozen plums into a jar half full with good quality white rum (the alcohol has to cover the fruit completely). Close the jar and put aside for few weeks, stirring every day. You will end up with a beautiful deeply coloured liquid with a delicate plum aroma.
But of course you can stay with rum alone. – “Rum. No plums. Version No.3 of Toulouse-Lautrec’s recipe.”
MARK ROTHKO, PRZEPIS NA DZIEŁO SZTUKI, ŚLIWKI I RUM
We wrześniu 1903 na świat przyszedł Markus Yakovlevich Rotkovich. 55 lat później, w listopadzie, ten sam mężczyzna, ale znany już jako Mark Rothko – amerykański malarz o rosyjsko-żydowskim pochodzeniu – wygłosił mowę o sztuce jako handlu, w której zdradził własną Recepturę Na Dzieło Sztuki:
RECEPTURA NA DZIEŁO SZTUKI (autor: Mark Rothko; tłumaczenie własne)
1. Zaistnienie klarownego i jasnego zainteresowania się śmiercią i myślą o umieraniu. Sztuka tragiczna, sztuka romantyczna i inne zajmują się znajomością śmierci,
2. Zmysłowość. Nasza podstawa bycia konkretnym na temat świata. Oto zmysłowy stosunek do rzeczy, które istnieją,
3. Napięcie. Zarówno konflikt jak i ograniczone pragnienie,
4. Ironia, nowoczesny składnik, dzięki któremu można przejść do czegoś innego,
5. Dowcip i zabawa – w celu bycia bardziej ludzkim,
6. Ulotność i szansa – w celu bycia bardziej ludzkim,
7. Nadzieja. 10%, aby uczynić tragiczną koncepcję bardziej znośną.
Malując obraz, bardzo uważnie mieszam te składniki. Zawsze jest to forma, która śledzi wszystkie elementy, a dzieło jest rezultatem, osiągniętym dzięki ich proporcjom.
W kwietniu 2016 śliwa w moim ogrodzie zakwitła. Zamrażarka wypełniona po brzegi zebranymi jesienią owocami tejże. Mark Rothko, śliwki i kwiaty śliwy. Henri Toulouse-Lautrec i przepis na Śliwki z rumem. Ja, zainspirowana tym wszystkim i chcąca świętować urodziny Fantastycznej A – „Najlepszości! Cudownego dnia i reszty Twego życia!”
ŚLIWKI Z RUMEM (zainspirowane przepisem Toulouse-Lautrec’a) – śliwki – biały rum
Rozgrzej piekarnik do 180-200°C. Ułóż śliwki na blasze (jeśli używasz mrożonych, jak ja, to nie rozmrażaj ich). Piecz przez około 15 minut, aż zmiękną i zaczną puszczać soki. Pokrop solidnie rumem i piecz przez kolejne 5-10 minut. Jedz ciepłe lub zimne, z jogurtem lub bez, ale posypane kwiatami śliwy, które nie tylko są przepiękne, ale i smaczne!
Jeśli nie lubisz deserów lub nie masz na nie po prostu ochoty, nadal możesz pozostać przy Henrykowym przepisie. Do dużego słoja włóż śliwki (ja włożyłam mrożone) i zalej je białym rumem tak, by dokładnie je przykrył. Odstaw w ciemne miejsce na kilka tygodni, mieszając słoik (bez otwierania) każdego dnia. Otrzymasz trunek o głębokim kolorze i delikatnym aromacie.
Możesz też pozostać przy samym rumie oczywiście – „Rum. Bez śliwek. Wersja Nr3 Receptury Toulouse-Lautrec’a.”
ANCIENT RECIPE by Toulouse-Lautrec and Maurice Joyant, “The Art of Cuisine”
“Full of mystery. It will never be known. God revealed the knowledge only to his Prophet, who uttered no word about it. This recipe will, therefore, remain forever unknown to all other human beings.”
STAROŻYTNA RECEPTURA Toulouse-Lautrec i Maurice Joyant „The Art of Cuisine” (w wolnym tłumaczeniu własnym)
“Starożytna receptura pełna tajemnic, którą Bóg przekazał jedynie swemu Prorokowi, a ten nie pisnął o niej ani słowa. Pozostanie ona zatem sekretem nie poznanym przez żadną ludzką istotę.”
My dear friend L. used to receive every birthday morning chocolates from D. Pure small pleasures whilst still in bed. Every year. Every morning. Waiting for. And enjoying with.
With your D., with J. and with Mr Thiebaud we wish you the best chocolates in the whole universe!!!! Not those terrible posh ones with tobacco-bacon flavours! HAPPY BIRTHDAY TO YOU – L.!!!
Since 2002 on every B’day I make a selfportrait. No, not a bloody selfie! I hate that word. Selfie is soooo flat. It is so quick and without any soul. Selportrait has its own tradition, depth and ideas. It takes time. As a photographer I started with an “old-style” (read: the best one) camera, developing the film myself and working in a dark-room. I used to make my own pin-hole camera and enjoy the magic of photography. Today I work mostly with a digital camera, but still I have the biggest respect for the Old Classic Photography – Magic is Magic. Full stop.
The same magic I would like to give to you – L. Not only today. But always. With small food pleasures too. The strangest recipe I ever heard of and I ever made. And it really really works! Is here for you (unfortunatelly from hundreds of kilometers away):
CHOCOLATE MOUSSE HARD TO BELIEVE
– “aquafaba” – water from chickpeas (yes, the water you always pour into the sink, when you use chikpeas!) – 1 bar of good quality dark chocolate – honey or brown sugar to taste – teaspoon or two of espresso – pinch of sea salt
Melt chocolate over a water bath. Leave to cool. Whisk well the aquafaba until fluffy, white and shiny. Slowly add the honey or sugar and a pinch of salt. Whisk until firm (turn the bowl upside down as when making meringues). Drizzle chocolate into the foam, mix it very very gently. Slowly add espresso coffee. Pour into small glasses and chill for a few hours. And do not worry – nobody will notice any chickpea flavour!
WAYNE THIEBAUD, SERAFIN, MUS CZEKOLADOWY I URODZINY L.
Moja droga przyjaciółka L. w każde urodziny zwykła była otrzymywać od ukochanego D. czekoladki prosto do łóżka. Bez zbędnego wstawania. Prosto ze snu wyciągnięta. Zawsze czekała. I czekać będzie. Nieustająco. Rozkoszując się.
W dzisiejszym dniu wraz z D., J. oraz Szanownym Panem Thiebaud życzymy najlepszych czekoladek we wszechświecie!!! Byleby to nie były wymyślne tabakowo-bekonowe świństwa, którymi nas kiedyś uraczyłaś! Były to pierwsze (i mam nadzieję, że ostatnie!) wyplute przez mnie czekoladki! Wolałabym już masę czekolado-podobną, z którą w końcu dzieciństwo przeżyłam (fakt, że w stanie pogrubionym).
Od 2002 roku w każde własne urodziny robię autoportret. Nie żaden bzdurny płytki selfie! Nie żaden obleśny współczesny półprodukt masowy! Autoportret tradycyjny, który wymaga nie tylko czasu, ale i myśli. Umysłu, natchnienia, skupienia. Wtedy pracowałam z tradycyjnymi filmami, wywołując je w czeluściach najczarniejszych i robiąc odbitki w ciemni, w którą zamieniała się tymczasowo mini-łazienka lub kąt przyjaciółki piwniczny. Bo fotografia tradycyjna to Magia. Koniec i kropka! I choć zamieniłam tradycyjny aparat, choć zamieniłam własnoręcznie zrobioną kamerę otworkową na cyfrową lustrzankę – jestem wierna tradycji i czas wraz z koncepcją są dla mnie najważniejszymi składnikami zdjęć.
Magii doszukuję się nie tylko w fotografii. Szukam jej w świecie podwodnym. I dodaję ją w kuchennych przestworzach. Z najlepszymi więc urodzinowymi życzeniami dla L. przepis, który jest czymś, co dotychczas w gotowaniu zaskoczyło mnie najbardziej. Jest czymś, w co nie wierzyłam (a uwierzyłam).
CZEKOLADOWY MUS NIEMOŻLIWOŚCI – „aquafaba” – woda z ugotowanej ciecierzycy (Tak, tak! Ta woda, którą wylewasz do zlewu, kiedy używasz ciecierzycy!) – tabliczka ciemnej czekolady bardzo dobrej jakości – miód lub ciemny cukier do smaku – łyżeczka lub dwie kawy espresso – szczypta morskiej soli
Roztopić czekoladę w misce nad gotującą się wodą. Odstawić do wystygnięcia. Ubić pianę z „aquafaba” w ten sam sposób jak ubija się pianę z białek (tak, również należy na samym końcu odwrócić miskę do góry nogami!). Dodać miód lub cukier do smaku oraz szczyptę soli. Bardzo powoli wlewać roztopioną czekoladę, delikatnie mieszając masę szpatułką (baaaaaardzo delikatnie, żeby pęcherzyki powietrza nie uległy zniszczeniu!). Na końcu wlać powolutku kawę, łącząc ją z masą. Posmakować. W razie potrzeby dosłodzić. Przełożyć do małych filiżanek, miseczek czy kieliszków. Odstawić do lodówki na minimum kilka godzin. I nie martwić się – nikt nie poczuje żadnego smaku ciecierzycy!
This is the season for red currants, which can be quite difficult to love. They are not so sweet, they have millions of pips and they are not easy to buy. My neighbour has a few beautiful bushes in his garden and for several days I was trying to catch him there. Obviously he went somewhere, and I didn’t want just to go and take his precious currants. Finally I visited his wife and I could go and pick some red beauties. It seems to me that Toulouse Lautrec had to have some red currant bushes in his garden too, because he wrote the recipe for……………red currant salad. However – it was THE MOST BORRING RECIPE EVER*! Take currants, pour over sugar, eat. It more or less sounds like that! First of all – I do not follow any recipe exactly, I just can’t, even if I try sometimes. In the end I made Henri’s red currant salad frozen and in liquid form! It was fun, messy and all around me changed colour, into pink. Pink? Oh, pink certainly is not my favorite colour! However … it can be intriguing!
RED CURRANT ICE CREAM inspired by Toulouse-Lautrec
– 1 glass of red currants – 2 very ripe bananas – kirsch
A day before, peel very ripe bananas and slice them. Put into the freezer.
Squash red currants and wipe them through a sieve to separate the pips from the juice. You will end up with a beautifully deep red, velvety thick liquid. Blend the frozen bananas until smooth, add the red currant juice and a few drops of kirsch, just to add some flavour. Eat immediately or put into a silicon form and freeze it. Take out of the freezer about 1/2 hour before serving.
Yes, there is no sugar added. No cream nor milk. Nothing. Just the pure pleasure of fruit. You can prepare it for children not adding the kirsch. They will have no clue that there are eating only fruit! Just a small magic trick – healthy ice cream? Yes!
Already having the red currant salad in frozen form made, some alcohol around (kirsch) and the colour pink in fifty shades, I decided to invite to my Red Currant Salad Event a special guest. An artist who’s art is not easy for me. And never was. Do I like him? The truth is – sometimes. Sometimes I do not. Do I belive in his art? I’m not so sure. But I’m addicted to his greys, to his love for felt and I find his pink gouache a very acurate and intriguing art work for this recipe.
Once upon a time, many years ago, I went to the Spanish coast to start my new life. A few days after me, my girl friends joined me. We lived in small tiny flat next to the beach and we were the most happy girls in the world. Beach, parties, relaxing, good food and great drinks. However – one day we felt tired of wine and we wanted to drink something different. We bought fresh coconut, pineapple and a bottle of rum. Easy peasy lemon squeezy! I was in charge of putting all the ingredients into a blender and mixing them. First – fruit, after – alcohol. Ooooo, not sweet at all! Sugar needed urgently! White stuff in, blend, try……………Pour everything, but really EVERYTHING, into the sink!!! Yes, I put … salt instead of sugar!!! A whole litre of rum wasted!!! What a nightmare!!! But it was the beginning of my Spanish life and I didn’t realize that Spanish salt has bigger grains than sugar, not like in Poland. And all of us we learn from our mistakes… Don’t we? (But why? Why a whole litre of rum?!).
After that story I learned not only the difference between Polish and Spanish sugar/salt, but I learned a lot more. About great summer buzzes too. And I started to love mixtures of fresh fruit juices with cava (Spanish sparkling wine). However this time I’m in France without the cava, but with prosecco (Italian sparkling wine), which I adore.
RED CURRANT SALAD IN LIQUID inspired by Toulouse-Lautrec and Joseph Beuys
– 1 prosecco or cava or champagne – red currants – honey (agave syrup for a vegan option) – splash of kirsch
Make the red currant juice as above. Add honey to your taste. Mix it with prosecco/cava or champage. Add a splash of kirsch. Serve in very cold glasses, preferably with ice cubes. Enoy your happy summer days!
JOSEPH BEUYS, CZERWONE PORZECZKI I COŚ MOCNIEJSZEGO NA LATO
Sezon na czerwone porzeczki uważam za rozpoczęty już jakiś czas temu, odkąd przyuważyłam u sąsiada pięknie czerwieniące drobiny na krzakach. Zamarzyłam. Zapragnęłam, choć przecież miłość to trudna. One – niesłodkie, z obrzydliwymi okropnymi ohydnymi milionami małych wrednych pestek, trudne do kupienia, takie niedoceniane, gdzieś tam zagubione wśród truskawek, jagód czy malin. Ale mocne! Wyraźne, głębokie! Zupełnie w końcu obłędnie uzależniające!
Podejrzewając, iż Henri Toulouse-Lautrec sam w ogrodzie czerwone porzeczki posiadał, udałam się do sąsiada „po prośbie”. On sam wybył, pozostała żona. Za jej zgodą udałam się w stronę krzaków i radośnie rwałam, rwałam, rwałam. Nieświadomie, że już niebawem świat mój zaróżowi się pięćdziesięcioma odcieniami niezbyt lubianego koloru, który jednak odpowiednio użyty może stać się bardzo intrygującym i akuratnym!
Oto historia Najnudniejszego Przepisu Świata. Toulouse-Lautrec rekomenduje zasypać porzeczki cukrem i cieszyć się tak powstałą … sałatką!
NAJNUDNIEJSZA SAŁATKA ŚWIATA wg Toulouse-Lautrec’a* czerwone porzeczki cukier
Postanowiłam pójść nieco dalej i stworzyłam dwie sałatki z czerwonych porzeczek – pierwszą w stanie mrożonym, drugą w stanie płynnym (dla dorosłych).
SAŁATKA Z CZERWONYCH PORZECZEK W STANIE MROŻONYM, inaczej zwana Lodami Z Czerwonych Porzeczek, zainspirowana Toulouse-Lautrec’iem
Dzień przed przyrządzaniem lodów obierz banany, pokrój na plasterki i włóż do zamrażalnika.
Rozgnieć czerwone porzeczki i przetrzyj przez sito, oddzielając pestki od soku. Zmiksuj banany na gładką masę, dodaj porzeczkowy sok i odrobinę kirsch’u do smaku. Serwuj od razu lub włóż do foremek i zamróź. Wyjmij z zamrażalnika ½ godziny przed podaniem.
Jeśli masz gdzieś w pobliżu dzieci, które nie przepadają za owocami – nie dodawaj alkoholu i serwuj im zdrowy deser bez cukru, bez śmietany, bez mleka – ot Deser Idealny!
Mając już jedną „sałatkę” gotową, mając już odrobinę alkoholu w pobliżu ( w tę rolę wcielił się kirsch) oraz mając różu poza dziurki w nosie, postanowiłam zaprosić na mój Porzeczkowy Wieczór specjalnego gościa – artystę, którego sztuka nigdy dla mnie łatwą nie była. Czy go lubię? Czasami. Czy wierzę w to, co tworzył? Nie jestem taka pewna. Ale wiem, że już dawno temu uzależniłam się od jego szarości, pokochałam filc i zauroczyłam się różowawmi plamami (patrz: praca powyżej). Oto Joseph Beuys!
Dawno dawno temu, kiedy rozpoczynałam nowe życie w Hiszpanii, odwiedziły mnie przyjaciółmi i miałyśmy przepiękne błękitne lato, będąc najszczęśliwszymi istotami pod słońcem. Razu pewnego, zmęczone piciem wina, postanowiłyśmy napić się czegoś specjalnego. Dziewczęta pobiegły żwawo po kokosy, ananasy i rum. Ja wcieliłam się w rolę barmana i odpowiedzialna byłam za przygotowanie owoców, zmiksowanie i zmieszanie z alkoholem. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, aż do momentu, gdy okazało się, że cukier jest nagle bardzo potrzebny. Dodałam, spróbowałam. I … wylałam CAŁOŚĆ do zlewu!!! Taaaaaaaaaaak, zamiast cukru dodałam … soli, która w Hiszpanii bardzo często jest większa od cukru, czyli odwrotnie niż w Polsce. Cóż, człowiek uczy się na błędach, choć muszę szczerze przyznać, że trudno było nam się pogodzić ze stratą litra rumu!
W późniejszych już czasach rozsmakowałam się w mieszankach świeżych soków z hiszpańską “cava” (hiszpańskie wino musujące). Stąd też zaczerpnęłam inspirację do płynnej sałatki z czerwonych porzeczek, mimo iż aktualnie nie przebywam w Hiszpanii, a we Francji, nie mam cavy ani szampana, lecz prosecco (włoskie wino musujące).
SAŁATKA Z CZERWONYCH PORZECZEK W PŁYNIE, zainspirowana Toulouse-Lautrec’im i Joseph’em Beuys’em
Zrób sok z czerwonych porzeczek jak w przepisie na porzeczkowe lody. Dodaj miodu do smaku. Wymieszaj z bardzo wyziębionym prosecco/cavą czy szampanem. Podawaj w schłodzonych kieliszkach, najlepiej z lodem. Rozkoszuj się latem, pij z umiarem!
above / powyżej: TOULOUSE-LAUTREC DEFECATING / TL ROBIĄCY KUPĘ by MAURICE JOYANT, 1898
Henri Toulouse-Lautrec not only made a cook book with Maurice Joyant. Once upon a time they went to the beach and Maurice took some pictures of Henri, which were published afterwards as postcards…
Toulouse-Lautrec defecating / TL wypróżniający się by Maurice Joyant, 1898
O TYM CO PO (JEDZENIU)
Henri Toulouse-Lautrec nie tylko stworzył z Maurice Joyant’em książkę kucharską. Razu pewnego roku pańskiego 1898 obaj panowie udali się na plażę, by zrobić zdjęcia, które później zostały opublikowane w formie kartek pocztowych…
above / powyżej: UNTITLED COLLAGE / KOLAŻ BEZ TYTUŁU by CUISINE AND ART
GREY. Miserable day. Week. Month. Dyeing everything, including my hands, grey. With an absence of energy and fresh air. Being totally alone in the middle of nowhere, finally I opened my mind and invited in some creatures from the wilderness around. Beautiful deer jumped in. Fish slowly swam in. Giant squid approached majestically. Sheep and a cows just passed by chance. I tried to catch everything, some antlers, even some seeds. Infinite mind, full of wildlife – ready to begin again with a huge hunger for food and life!
O SZAREJNAGIEJJAMIE
SZARO. SZARY. SZARA. SZARANAGAJAMA. Szary dzień. Dzień za dniem. Tydzień w toku. Miesiąc. Farbuję wszystko, łącznie z rękoma, rękomamajuższarymi. W tęsknocie za energią, za świeżym powietrzem. Za. Będąc w oddali, gdzieś na końcu świata. Samotnie. Otworzyłam w końcu umysł, zapraszając dziki świat. Piękny jeleń wskoczył. Ryby wpłynęły. Gigantyczne monstrum majestatycznie wślizgnęło się do samego środka głowy. Krowy, owce – całkowicie przypadkowo. Łapię wszystko – pojedyncze poroża, drobne ziarna, źdźbła, trawy. Zachłystuję się. W końcu z głową wypełnioną po brzegi gotowa i głodna na wszystko!
Henri always remembered to be a perfect host. Always he put on the table not only white wine, but also red and rose. Not only pastis, but also ricard. Not only rum, but also a rum punch. Not only port, but also muscovado. Not only cognac, but brandy too. Not only champage, but prosecco too. At the end of the day – not only alcohol, but water too. Not only pure water, but water with Goldfish (that his guests would not drink this terrible thing – water).
WATER WITH GOLDFISH
– water, – carafe or bottle – your choice, – plastic goldfish (to be at peace with the underwater world), preferably found in the Mediterranean Sea
Pour the water into the carafe/glass/whatever you choose for the liquid. Place the goldfish slowly and carefully into the vessel. Put on the table and enjoy!
O ZŁOTEJ RYBCE, WODZIE I O TYM JAK NIE PIĆ
Henryk zawsze pamiętał jak być perfekcyjnym gospodarzem. Zawsze na stół stawiał nie tylko białe wina, ale i czerwone oraz różowe. Nie tylko pastis, ale i ricard. Nie tylko rum, ale i poncz. Nie tylko porto, ale i muscat. Nie tylko koniak, ale i brandy. Nie tylko szampan, ale i prosecco. I w końcu – nie tylko alkohol, ale i wodę. Nie samą jednak, lecz ze Złotą Rybką (która miała spowodować, żeby goście nie pili czegoś tak okropnego i nudnego jak woda).
WODA ZE ZŁOTĄ RYBKĄ – woda – karafka lub butelka – do wyboru – plastikowa Złota Rybka (by pozostać w zgodzie i z szacunkiem z podwodnym światem przyrody), najlepiej znaleziona gdzieś w falach Morza Śródziemnego Wypełnić naczynie wodą. Powolutku i ostrożnie wpuść do niego Złotą Rybkę. Postawić na stole. Zaprosić gości!
I’m afraid I’m not going to follow all recipes from the book “Art and cuisine”. Some of them are quite difficult to achieve…
SAINT ON THE GRILL
“With the help of the Vatican try to procure for yourself a real saint. Treat him as St. Lawrence was treated on August tenth, a.d. 258. When you have whipped him, lay him on the grill over a big bed of charcoal. Like his predecessor, if he is a real saint, he himself will ask to be turned over in order to be grilled to a turn on both sides.”
Saint on the grill?! Henri suggested to ask the Vatican to help, but to be honest, I’m pretty sure the Vatican will not give me a saint! Especially to grill him! No way!
SQUIRRELS
“Having killed some squirrels in autumn, skin them the same day and empty them. Roll them up in a piece of lard and let them brown with some good quality butter in a copper saucepan. When they are a good golden color, salt them, cover, and let them cook on a very gently fire. One must use no spice of any kind which might entail the risk of taking away from the animal its exquisite nutty flavor.”
Exquisite nutty flavor?! Squirrels?! I haven’t seen any squirrels around my house for years! So I decided to go abroad. More than 1000 km. I wanted to be professional and I hired Poppy – The Greatest Hunting Dog. With success! Here is the proof:
P.S. And if you still have doubts… I’m sure you know Jamie Oliver and his mate Jimmy Doherty. Perhaps you are familiar with their programme “Jamie and Jimmy’s Friday Night Feast”? They have been cooking squirrels there!!! Yes, they have! Jamie and Jimmy made a squirrel pies. Let’s watch it:
Obawiam się, że nie jestem w stanie korzystać z dóbr wszelakich Toulouse’owej księgi. Ze strachem czytam niektóre przepisy i nie wyobrażam sobie w jaki sposób mogłabym z nich korzystać.
ŚWIĘTY NA GRILLU „Z pomocą Watykanu spróbuj zdobyć jakiegokolwiek świętego, byleby był on prawdziwym. Potraktuj go jak potraktowano Świętego Wawrzyńca 10. sierpnia AD 258. Kiedy go już obijesz batami, połóż na kracie grillowej nad rozgrzanymi węglami. Jeśli jest prawdziwym świętym, to tak jak jego poprzednik – Wawrzyniec, sam zwróci się do ciebie z prośbą o obracanie go w celu równomiernego upieczenia.”
St Lawrence being martyred on the gridiron, watched by a sympathetic marginal character, from the Dunois Hours, France (Paris), c. 1339 – c. 1450, Yates Thompson MS 3, f. 273v / Św. Wawrzyniec na grillu; from / z Mediva Manuscripts blog
Grillować Świętego?! Henryk sugerował, by o pomoc poprosić Watykan, ale bądźmy szczerzy – jestem prawie pewna, że nawet Watykan świętego na gril mi nie wyda! Ani w żadnym innym celu. Nie ma mowy!
WIEWIÓRKI „Zabiwszy kilka wiewiórek jesienną porą, oskalpuj je tego samego dnia i wyczyść z wnętrzności. Zawiń ich mięso w słoninę. Rozgrzej miedziany gar, wrzuć do niego dobrej jakości masło. Podsmaż wiewiórki na złoto, posól i duś na małym ogniu. Nie używaj żadnych przypraw, gdyż ryzykowałbyś utratą wykwintnego orzechowego posmaku!”
Wykwintnego orzechowego posmaku?! Wiewiórki?! Nie widziałam ani jednej wiewiórki w okolicy mego domu. Postanowiłam więc wybrać się w podróż. Daleką. Ponad tysiąc kilometrów. Chciałam zachować się jak najbardziej profesjonalnie. Zatrudniłam więc do czarnej roboty Poppy – Wybitnego Łowczego Psa. Z sukcesem! Oto i dowód (zdjęcie Psa powyżej)!
P.S. A jeśli ciągle masz wątpliwości, jeśli nie wierzysz Henrykowi ani mnie, to może uwierzysz Jamie’mu? Tak, Jamie Oliver i Jego kumpel Jimmy Doherty w programie „Jamie and Jimmy’s Friday Night Feast” przyrządzają wiewiórcze „pies”. Zobacz jak (link powyżej)!
above / powyżej: PAWEŁ BŁĘCKI “TEMPORARY DENSITY OF MATTER” / “TYMCZASOWE ZAGĘSZCZENIE MATERII” from / z: www.pawelblecki.com
Once upon a time small baby Henri grow up. He just turned up 150 years. As a good neighbour (in this role – Me) I decided to organize his B-day party. Red Haired Lady J. was agree to celebrate it in her amazing and full of mysteries place called La Menuiserie, which means no more no less that The Carpentry. It couldn’t be better place for Henri and his guests! It couldn’t be better place to eat some squirrels, to drink with a goldfish and to sit next to 5 pixies!
MENU Soup for five pixies Squirrel with almond Poison-arsenic Fresh water with goldfish
Cuisine And Art at La Menuiserie 2014 photo by Jovite Decourlon
Cuisine And Art at La Menuiserie 2014 photo by Jovite Decourlon
Fri 28th Nov 2014, 20.30 pm, La Menuiserie, 14 rue du 11 Novembre, 12000 Rodez (F)
Cuisine And Art at La Menuiserie 2014 photo by Cuisine And Art
O KRASNOLUDKACH, WIEWIÓRKACH, ZŁOTEJ RYBCE I INNYCH GOŚCIACH
Mały Henryk rósł, rósł, aż urósł. Właśnie skończył 150 lat i ja, jako dobra sąsiadka, postanowiłam urządzić Urodzinową Balangę. Czerwonowłosa Lady J. uprzejmie zgodziła się na świętowanie w jej Starej Stolarni (La Menuiserie). Nie mogłoby być lepszego miejsca na całym globie, by uczcić Henrykowe 150 lat! By skonsumować kilka wiewiórek, napić się wody ze złotą rybką czy zasiąść w towarzystwie 5. krasnali!
MENU
Zupa dla 5. krasnali Wiewiórka w migdałach Trucizna-arszenik Woda ze ze złotą rybką
Cuisine And Art at La Menuiserie 2014 photo by Jovite Decourlon
Cuisine And Art at La Menuiserie 2014 photo by Jovite Decourlon