above / powyżej: PIETER BRUEGEL THE ELDER / STARSZY “HUNTERS IN THE SNOW / MYŚLIWI NA ŚNIEGU” 1565

Finally winter is gone and hunting season too. Finally it is safe to go for a walk into the forest. Finally my neighbours have become just normal human-beings, with no more chances to kill me when I pass a field, a wild path or a small woodland next to my house. Finally I can say “Bonjour/Bonsoir” without fear in my eyes. Finally I don’t have to go for a walk with Not My Dog at 5 am! Phew!
If coming into my village, you see plenty of cars parked next to fields or forests… If you see men with reflective jackets and guns…. And if, finally, you don’t see any dogs in the village – it means that the hunting season is on. You hear “bang bang BANG!!!!!!!!!!!!!!!” all around and you try to crawl into the nearest house, or even better – the nearest basement. And it is probably be the best idea – just to wait out the bloody game, because you can never be sure. You never know with the French. They love their wine, and sometimes they start to drink it for breakfast, not even waiting for lunch time! And unfortunately I have no clue what time is good for hunters to start drinking. They have reflective jackets and they have guns. You have … nothing. Run! And hiiiiiiiiiiide!
Once upon a time there was knocking at my door. Outside was pitch black, I noticed quite a big silhouette of somebody with …. Oh dear me! With a gun! I didn’t have a chance to call the police, because my telephone had just decided to die. Not having a bunker to escape to, I decided to open the door. You only live once! As I opened the door I saw a trio: Neighbour, Plastic Bag and Wild Boar. A Piece Of Wild Boar. For me, as a gift.
I’m not a hunter. And I’m not even the biggest fan of meat. But Henri was a very meaty person. And I mean “VERY”. Even in the part of his book dedicated to veg, in almost every recipe he added some bacon, sausages or different parts of an animal! One of his meat recipes is for leg of wild boar. I now had in my freezer a piece of dark red colored wild boar meat, not a leg though, so I decided to make a stew and invite friends for Saturday Supper.


WILD BOAR STEW WITH ROSEMARY FLOWERS AND PENNYWORT*
Sat Supper means that you have to invite your friends for Sat evening and be ready with food and drinks. You have to start preparations on Fri or even Thu. I started by visiting a local shop and buying wine.
1 kg wild boar meat
1 big onion or 2 small
3 carrots
4-6 cloves of garlic
1/2 bottle of white wine (I used Terreo Millesime 2013)
2 tsp turmeric
2 tsp paprika
2 tsp black pepper
1 tsp thyme
1 tsp sage
few bay leaves (preferably fresh ones)
10 cloves
salt
olive oil
rosemary flowers
pennywort* leaves from the garden wall
Cut the meat into pieces about 1 cm cubed. Peel onions and carrots, chop them roughly. Grind cloves in a mortar (if you don’t have a mortar use a regular hammer on the chopping board) and mix them with turmeric, paprika, black pepper, thyme and sage. Rub the meat with salt, crushed garlic and spices. Add veg and bay leaves, pour over it a little olive oil and wine. Mix it well. Put it into a plastic box with cover and let it rest for at least 24 hours in a fridge.
On the day of your supper or the day before, put a pan on the gas. Add some olive oil. When it is really hot put in the meat only, saving the rest (veg and liquid) for later. When it is nicely brown lower the flame, then add the saved vegetables, all the juices and the wine. Let them cook slowly for 2-3 hours until the meat is tender. If needed – add some water. Serve with fresh rosemary flowers, navelwort plant (if you have them in your garden!) and red wine (to drink in moderation!).
This stew can be stored for a few days in a fridge and can be frozen also.
* PENNYWORT – Umbilicus rupestris (penny-pies, navelwort or wall pennywort) is an edible wild plant, growing in stone walls. It is juicy and has a delicate flavour – great for lovers of foraging. And it looks beautiful like small green umbrellas!
O TYM JAK PRZEŻYĆ SEZON ŁOWIECKI PLUS PIETER BRUEGEL STARSZY I GULASZ Z DZIKA
W końcu zima się skończyła i sezon na polowania również. W końcu bezpiecznie iść można na spacer. W końcu i sąsiedzi stają się na powrót istotami ludzkimi bez możliwości zastrzelenia mnie, przechadzającej się wśród pól, dróżek czy pobliskich lasów. W końcu można powiedzieć „Bonjour/Bonsoir” bez strachu w oczach. I w końcu nie muszę wyprowadzać Nie Mojego Psa na spacer o 5ej rano! Uff!
Jeśli jadąc do mojej wsi widać na poboczach samochody zaparkowane… Jeśli wszędzie przechadzają się mężczyźni w kamizelkach odblaskowych, a nie są oni wmieszani w roboty drogowe, ale posiadają broń palną… Jeśli, w końcu, nie można we wsi spotkać nawet kulawego psa (nie wspominając nawet innych) – to znaczy, iż sezon łowiecki jest w toku! „Pif paf PUF” słychać wokół! Trzeba tylko doczołgać się do najbliższego domu. Jeszcze lepiej do najbliższej piwnicy! I przeczekać te krwawe zabawy, tę jatkę. Przeczekać po prostu, bo nic innego już nie pozostaje. Bo nic nigdy nie wiadomo. Szczególnie z Francuzami, którzy wino swe kochają i pić niekiedy zaczynają już przy śniadaniu. A czy ja wiem, o której butelczynę wina otwiera francuski myśliwy? Czy ja mogę być pewna? W końcu francuski myśliwy ma i kamizelkę odblaskową i broń. A ja? Ja nie mam nic. Do biegu! Kryyyyyyyyyyyj się!!!
Pewno razu usłyszałam pukanie do drzwi. Noc gęsta, czarna. Kątem oka zauważyłam sylwetkę. Sporej wielkości Ktoś zakradał się z … bronią!!! Nie miałam nawet szansy zadzwonić na policję, bo mój telefon zdecydował się na śmierć chwilę wcześniej. Nie mogłam też schować się do schronu, bo takiegoż nie posiadałam. Raz kozie śmierć! Otworzyłam drzwi i mym oczom objawiła się Trójca w postaci: Sąsiada, Plastikowej Siatki i Dzika, to jest Części Dzika. I to wszystko dla mnie … to znaczy Siatka i Dzik, nie Sąsiad!
Nie jestem myśliwym. Nawet nie jestem największym na świecie fanem mięsa. Ale Henryk owszem, Henryk tak. W większości jego przepisów w rozdziale „Warzywa” pojawia się boczek, kiełbasa czy jakiś inny rodzaj, gatunek, część mięsa. Jeden z przepisów to hołd, złożony tradycyji lokalnej i tutejszym myśliwym – udziec z dzika. Ja, co prawda, udźca z dzika, nie mam, ale w zamrażalniku podarek sąsiedzki znalazłam. Postanowiłam więc zrobić gulasz i zaprosić przyjaciół na Sobotnią Kolację.

GULASZ Z DZIKA Z KWIATAMI ROZMARYNU I UMBILICUS RUPESTRIS*
Przygotowania do Sobotniej Kolacji należy rozpocząć dzień lub dwa wcześniej. Ja rozpoczęłam od zakupu wina w pobliskim sklepie.
1 kg dziczyzny
1 duża lub 2 małe cebule
3 marchewki
4-6 ząbków czosnku
½ butelki białego wytrawnego wina (użyłam Terreo Comté Tolosan 2013)
2 łyżeczki kurkumy
2 łyżeczki papryki
2 łyżeczki pieprzu
1 łyżeczka tymianku
1 łyżeczka szałwi
kilka liści laurowych (najlepiej świeżych)
10 goździków
sól
oliwa z oliwek
kwiaty rozmarynu
roślina Umbilicus rupestris*
Pokrój mięso w centymetrowe kawałki. Obierz cebule i marchewki, pokrój w spore kawałki. W moździerzu rozetrzyj goździki (jeśli nie masz moździerza, użyj młotka i deski do krojenia), wymieszaj je z przyprawami. Nasmaruj mięso solą, rozgniecionym przez praskę czosnkiem oraz mieszanką przypraw. Dodaj warzywa i liście laurowe. Pokrop oliwą z oliwek, dodaj wino. Wymieszaj. Odstaw na minimum 24 godziny do lodówki.
Gulasz możesz zrobić dzień przed proszoną kolacją, czy nawet dwa. Postaw garnek o grubym dnie na dużym ogniu, wlej kilka łyżek oliwy z oliwek. Podgrzej. Wrzuć mięso (płyn i warzywa zachowaj na później), poczekaj aż się zbrązowi. Zmniejsz gaz, dodaj warzywa i płyn. Przykryj. Duś 2-3 godziny, aż mięso będzie miękkie. W razie potrzeby dolej odrobinę wody. Podawaj z kwiatami rozmarynu i czerwonym winem (Pamiętaj – pij z umiarkowaniem!).
Gulasz nadaje się do przechowywania w lodówce przez kilka dnia oraz do zamrożenia.
*Ja dodatkowo posypałam zielonymi parasolkami dzikiej rośliny Umbilicus rupestris, która jest skalniakiem popularnym w południowej Europie, zwanym popularnie “pępkiem” lub “groszkiem”. Ma wyjątkowo soczyste listki o delikatnym smaku, niekiedy z posmakiem goryczki. To świetna opcja dla miłośników zbierania dzikich jadalnych roślin i posiadaczy skalnych ogródków!
