About being different (soup)

above / powyżej: CUISINE AND ART


pl

This is a story about a soup with Indian origins. There are thousands of recipes for it. Millions! Trillions even! Never ending numbers! Every hostess has one a little different. Every chef has made his own few changes. Every mulligatawny soup is different and this is what I love about it!

This is my second version of this soup. The first you can find here.

My cuisine depends on two things: my garden and what I have in my fridge and larder. I really really don’t like to follow recipes, I love them to read (my obsession is buying cookbooks), I love them to inspire me. But often I don’t have this or that ingredient, so I need to take this and change it for that. I don’t have that, so I have to replace it with this. And so on and so on. Sometimes at the end of the day the final dish doesn’t resemble the original recipe. And this is the most beautiful part of cooking for me!

The first mulligatawny soup I made was for Henri’s 150th birthday in La Menuiserie. Knowing that there would be one vegan lady there, I didn’t use chicken, which is in Henri’s recipe. According to the book there are only a few ingredients, generally potatoes and onions, plus curry powder. With chicken of course, which I didn’t use that day. So it was really a basic soup, warm and cozy. I blended it to be a cream-soup and it worked great.

Today in the fridge I found some Christmas’s leftovers – tender pieces of turkey with stuffing. I hate to throw away any food, I try to use absolutely everything. I prefer to have an almost empty fridge rather than one full with food which I know will be not used. After adding turkey, I decided to add a few more ingredients to make this soup even richer.

MULLIGATAWNY SOUP NR2 WITH YOGHURT AND BLACK PEPPER
(inspired by Toulouse-Lautrec and Joyant)

– chicken stock/turkey stock/any stock (I used gravy from Christmas plus water)
– water
– 1/2kg potatoes
– 1 big onions
– 1 carrot
– 1 red chili
– 2 large tbs curry powder
– 2 bay leaves
– 1 large tbs of tomato paste
– yoghurt
– black pepper
– olive oil

Put the pan on the fire, add some olive oil. When it is hot put in the bay leaves and curry powder. Mix it. Add peeled and finely chopped onions, carrot, chili and potatoes. Mix them with the olive oil and curry powder. Add the stock, water if needed, and the tomato paste. Put on a small flame and let it cook gently. When the veg is cooked, taste it (always always taste everything that you cook!), add salt if needed. Before serving throw in the small pieces of turkey.

Serve with a dollop of good quality yoghurt and freshly ground black pepper. Enjoy and create your own mulligatawny soup!



O BYCIU INNYM LUB INNĄ (ZUPĄ)

Przepis na zupę mulligatawny ma korzenie indyjskie. Tysiące korzeni. Miliony. Czy tryliony nawet. Każda szanująca się pani domu ma własną sekretną recepturę, różniącą się od jej bliżej lub dalszej sąsiadki. Mój przepis (jest to przepis nr2, nr1 znajduje się tutaj) oparty jest na kilku ograniczeniach, z którymi związane jest moje gotowanie.

Mimo uzależnienia od książek kucharskich i kupowania wciąż nowych, nie jestem w stanie śledzić jota w jotę zawartych w nich przepisów. Muszę, po prostu muszę zmienić przynajmniej jedną rzecz, jeszcze lepiej kilka. A najlepiej potraktować po prostu przepis jako materiał wyjściowy, inspirację jedynie. Mieszkam na wsi, daleko od sklepu, i mam własny ogród warzywny. Jesienią robię kilkaset słoików przetworów. I to te produkty są moją bazą kuchenną. Jestem więc wyjątkowo elastyczna w zamienianiu składników. Nie mam tego, ale mam tamto. Brakuje mi czegoś, ale w ogrodzie znajduję coś innego. Projektuję moje gotowanie na miarę, jak krawiec projektuje suknię. Zdarza się więc, iż finalne danie, przygotowane przeze mnie, w najmniejszym nawet stopniu nie przypomina swego źródła (przepisu).

Pierwszy raz zupę mulligatawny zrobiłam na 150. urodziny Toulouse-Lautec’a, na przyjęcie w La Menuiserie. Wiedząc, że będzie tam pewna dama-weganka, odrzuciłam henrykowego z przepisu kurczaka i oparłam całość potrawy na ziemniakach, cebuli oraz curry. Zupa była prosta, zgrzebna i znakomita! (można ją znaleźć tutaj)

Dzisiaj jednak żadnej weganki wokół mnie nie było, ani nawet wegetarianina. Były natomiast resztki świąteczne w lodówce, w rolę których wcielił się nadziewany indyk. A że nie wyrzucam jedzenia, to i o resztki zadbać postanowiłam. Skoro już indycze skrawki miały się pojawić, pole do popisu stawało się większe i większe. Dodawanie składników rozpocząć mogłam! A to napatoczyła się samotna papryczka chili. A to resztka przecieru pomidorowego w szafce na dnie odnaleziona. A to marchewka schowana wśród ziemniaków. Doskonała okazja! Wyborna!

ZUPA MULLIGATAWNY NR2 Z JOGURTEM I CZARNYM PIEPRZEM (inspiracja: Toulouse-Lautrec, Joyant)

– bulion kurzy/indyczy/jakikolwiek
(ja użyłam resztki sosu z pieczonego świątecznego indyka, wymieszanego z wodą)
– 1/2 kg ziemniaków
1 duża cebula
– 1 marchew
– 1 mała papryczka chili
– 2 łyżki curry
– 2 liście laurowe
– 1 duża łyżka przecieru pomidorowego
– jogurt
– pieprz
– oliwa z oliwek

Do gorącego garnka wlać niewielką ilość oliwy z oliwek, wrzucić liście laurowe i curry. Podsmażyć krótką chwilę do momentu uwolnienia aromatów. Pomieszać. Dodać obraną, pokrojoną cebulę, marchewkę, chili i ziemniaki. Wlać bulion, jeśli to potrzebne – dolać wody. Gotować na małym ogniu. Kiedy warzywa będą miękkie, spróbować (zawsze, zawsze próbować!), doprawić, jeśli trzeba. Zupę podawać z jogurtem i świeżo zmielonym pieprzem.

Ja swoją zaserwowałam z resztkami indyka. Wy możecie podać z kurczakiem, smażoną cukinią, prażonymi pestkami dyni, czy czymkolwiek na co macie ochotę! Bądźcie kreatywni! Stwórzcie własną niepowtarzalną wersję mulligatawny!

eng